A rozpieszczę Was w
ten poniedziałek! Miłego czytania. :D
***
Playhouse był jednym
z najpopularniejszych klubów w Los Angeles. Zarezerwowanie stolika graniczyło z
cudem. Chyba, że masz znane nazwisko, albo takich przyjaciół, a ceny na pewno
nie ściągały klasy średniej. Znaczy się, ściągały, bo przecież w tym miejscu
często bawiła się śmietanka towarzyska. Zaczynając na Ekipie z New Jersey,
kończąc na Lindsey Lohan czy Rihannie.
Na parkingu klubu czekali
na nas znajomi bliźniaków- Shiro Gutzie, producent muzyczny, który już
współpracował z zespołem oraz jego dziewczyna, Shay Tod, która projektuje z
jego pomocą kostiumy kąpielowe. Byli bardzo miłą parą.
Mimo tego, że
wchodziliśmy do klubu tylnym wejściem, nie udało się ominąć papparazzi. Te
hieny miały tak mocne lampy, że mimo dobrych okularów, człowiek mógł oślepnąć.
-Panno Rothfield, czemu zawdzięczamy wizytę w Los Angeles? Czyżby
zaręczyny były już nie ważne i wracasz na stare, tokijskie śmieci?
-Gdzie jest Adam Rodgers? Czy to prawda, że ślub jest odwołany?
-Bill, to twoja dziewczyna? Czym ty odbiłeś ją z rąk miliardera?
-Ria, w którym miesiącu ciąży jesteś?
Reszty pytań już nie
słyszałam, bo ochrona wprowadziła nas do środka. Po zdjęciu okularów widziałam
na ścianie białe kropki. Co oni mają za lampy?!
-Czy ja przytyłam, że
wyglądam jakbym była w ciąży?
-Nie wciągasz brzuszka
na zdjęciach. – Zażartował Tom i pocałował ją w czoło.
Po otwarciu drzwi na
główną salę, uderzyła we mnie bardzo głośna muzyka, a moc basu aż czułam w
kościach. Wszędzie kolorowe neony, lasery, sztuczny dym i tłum ludzi
pochłonięty tańcem albo rozmowami przy wyszukanych drinkach. W powietrzu unosił
się zapach dymu z papierosów, a mieszanka perfum mogła po dłuższym czasie
zemdlić.
-Nie zatrzymuj się –
Tom złapał mnie za przedramię – na tej sali kręci się sporo reporterów, mamy
zarezerwowane miejsca w mniej zaludnionej części.
Tak też było. Wejście
na schody pilnowało dwóch ochroniarzy, a widząc nas, zdjęli czerwony sznur i
kiwnęli na powitanie. Przeszliśmy też czarnym korytarzem, który oświetlały
tylko różowe neony w ścianach, do mniejszej sali. Kilka stolików było już
zajętych, parę osób tańczyło na parkiecie. Patrząc na znane mi kreacje kobiet,
idealne kroje męskich garniturów czy biżuterię, wiedziałam, że ta salka to
miejsce dla wysoko postawionych ludzi. Nie musiałam się też martwić tym, że
moje zdjęcia trafią do każdego szmatławca czy portalu plotkarskiego. Każdy tu
znał zasady i nikt nie zamierzał ich łamać. Prywatność była czymś, za co
oddawali ogromnie pieniądze.
Zajęliśmy miejsca
przy stoliku. Te czarne, skórzane kanapy aż krzyczały żeby się rozluźnić.
Siedząc, miałam przed sobą panoramiczny widok na cały dolny klub przez szybę
weneckiego lustra.
-Dobry wieczór
państwu, nazywam się Rose i dzisiaj to ja obsługuję ten stolik. Chcą państwo
już coś zamówić czy przyjść za chwilę? Mogę również polecić na dzisiaj arbuzowe
Mojito lub Blue Hawaiian.
Nie zorientowałam
się, kiedy Rose zabierała pustą szklankę i stawiała przede mną już czwartego
(?!) kolorowego drinka. Nie odczułam tego jeszcze w nogach, ale w języku na
pewno. Na szczęście reszta również nie była najtrzeźwiejsza, więc moja
plątanina językowa nie bawiła tak bardzo.
-Dziewczynki! – Shay
nagle wstała. – Leci „Under Control”, szybko na parkiet!
Krótka i obcisła
sukienka nie pozwalała na mocne wyginanie ciała ale udawało mi się za nimi
nadążać. Na szczęście na parkiecie była większa grupka ludzi, więc nie
wyróżniałyśmy się zbytnio.
Zamknęłam oczy i
zaczęłam kręcić biodrami w wolniejszy rytm piosenki. I rzeczywiście potrzebna
mi była taka rozrywka. Nie żaden bal charytatywny, nie kolejna biznesowa kolacja.
Impreza w gronie znajomych była dla mnie niczym wybawienie. Znowu mogłam poczuć
się jak nastolatka, która nie musi przestrzegać etykiety. Euforia, wolność,
szczęście – tymi słowami mogłam opisać te chwile.
Gdy Ria dostrzegła
zamówione shooty na naszym stoliku, wyciągnęła nas z parkietu. Każdej z nas
przypadł jeden żółty, zielony, niebieski i różowy. Wyglądały tak ślicznie, że
aż szkoda było je wypić.
-To za co pierwsza
kolejka? – Zapytała Shay i podniosła pierwszy kieliszek, a my poszłyśmy w jej
ślady. – Już mam…za najlepszych chirurgów plastycznych, żeby zatrzymali dla nas
czas.
-To było dobre! Tak
więc – Ria podniosła kolejny kieliszek – wypijmy za to by być ostatnimi i
jedynymi kobietami w życiu naszych facetów.
Drugi shoot wszedł mi
trochę ciężej niż pierwszy. Czy to ja miałam tak słabą głowę, czy barmani
dodawali nam za dużo alkoholu?
-Dawaj Bian – do ręki
wciśnięto mi kieliszek z niebieskim trunkiem – twoja kolej.
-A ja – podrapałam
się po głowie – proszę o to żeby nasi mężowie i kochankowie nigdy się nie
poznali. – Przechyliłam szybko kieliszek i skrzywiłam się. – A czwarty za co?
-Za długi, mokry i
wyuzdany seks moje drogie kobiety! – Odpowiedział Tom i stuknął się z nami
swoim drinkiem.
I ten czwarty,
słodki, różowy shoot mnie zabił.
Nie dosłownie. W
każdym razie urwał mi się film. Gdzieś w podświadomości błyskały mi sceny z
tańca na stole, kolejne drinki…
Dopiero w pełni
świadoma swoich czynów ocknęłam się w sypialni…naga.
Mając nad sobą Billa.
Odnalazł ustami moje
wargi. Kochał się z nimi, pieścił językiem. Jego ręce błądziły po piersiach,
biodrach i pośladkach. Ja tymczasem tylko jęknęłam cicho, zarzuciłam mu ramiona
na szyję i zanurzyłam palce w splątanych włosach. Od dawna pragnęłam dotyku
mężczyzny…jego dotyku, ale to co on teraz ze mną robił, było zdecydowanie
lepsze niż sobie wyobrażałam. Obsypywał pocałunkami mój policzek, dotknął
językiem wnętrza ucha, a potem przesunął się jeszcze niżej by chwycić wargami
sutki.
Odchyliłam głowę w
tył i zamknęłam oczy, żeby lepiej poczuć magiczny dotyk jego gorących ust i
chłodnego metalu kolczyków.
-Och, Bill…
Przez moment się nie
poruszał i spojrzałam na niego. Obserwował mnie jakby na coś czekał.
-Jeśli puścisz moje
włosy, będę mógł kontynuować.
Na widok szerokiego
uśmiechu zaczerwieniłam się i puściłam jego włosy. Jego cudowne usta
pozostawiły ślad mokrych pocałunków wzdłuż dolnej części piersi, żeber, a
następnie do pępka.
Przesuwał się w dół
mojego ciała, ssąc szlak na podbrzuszu. Spazm wstrząsnął moim ciałem i
zaśmiałam się.
-Dalej masz tu
łaskotki?
-Mhmmm…
Położył dłoń na moim
nagim udzie i tak długo i delikatnie wodził po nim palcami, że zaczęłam się
niecierpliwić. Nie potrafiłam dłużej leżeć nieruchomo. Poruszyłam biodrami,
wybiegając naprzeciw jego dłoniom. Pokręcił głową i wsunął dłoń między moje
uda, lekko przycisnął. Drażnił mnie, kiedy zataczał nią małe kręgi. Kiedy z
moich ust zaczęły wypływać błagania, wsunął ją głębiej.
Dotyk Billa był tak
niezwykły, że przyciągnęłam go do siebie mocniej i wtulając twarz w jego szyję,
jęknęłam. On nadal odprawiał swoje czary, a ja zapominałam o całym świecie.
Zacisnęłam dłonie w
jego włosach, przyciągnęłam jego twarz i pocałowałam go, wkładając w to tyle
uczucia na ile było mnie w tej chwili stać. Czułam zamęt w głowie i skurcz,
który aż krzyczał, że stoję na skraju nowego świata, cudownego i strasznego.
-Otwórz oczy skarbie
i rozluźnij się – szepnął, całując moje czoło. Patrząc w jego niemal czarne
tęczówki, miałam ochotę się rozpłakać. Mój kochany Billy…- Złapię cię, kiedy
będziesz spadać.
W tej chwili ufałam
mu całkowicie, byłam gotowa zrobić wszystko, co mi każe.
Po chwili
rzeczywiście miałam wrażenie, że spadam prosto w otchłań rozkoszy, a całe ciało
pulsowało w uniesieniu.
I takie spełnienie
było możliwe tylko dzięki niemu.
Mojemu brązowookiemu królowi
z Loitshe.
*
Kilka godzin wcześniej.
-Ria, gdzie ty jesteś!? – Krzyknęłam kiedy nie znalazłam jej w
swojej sypialni. Zdążyłam już poprawić swój makijaż po rozmowie z Tomem i
mogłam się już ubierać do wyjścia. Pomińmy to, że biegałam po domu w krótkim
szlafroczku, bo nie przyniosła mi sukienki. –Ria!
-Jesteśmy u Billa,
właź! - Zapukałam w uchylone drzwi i weszłam do pokoju. Przy niskim stoliczku
siedziała cała trójka. – Chodź, chodź, siadaj. – Poklepała puste miejsce obok
siebie.
-Coś się stało? Co to
za zebranie?
-Zebranie
wspomagające – zaśmiał się Bill i wyciągnął ze swojej torby małą, wypełnioną do
połowy saszetkę. – Nie jesteś nowicjuszem Bian, więc kolejka cię nie ominie.
Dla mnie w tym
momencie czas się zatrzymał. I toczyłam w środku walkę z samą sobą. Przecież
obiecałam ojcu, Adamowi…sobie.
Przymknęłam drzwi od
pokoju i usiadłam obok Rii, która z uśmiechem zacierała ręce.
Bill wysypał część
towaru z torebeczki na szklaną podkładkę i kartą zaczął rozdzielać porcje.
-Co ty taka blada się
zrobiłaś Bian? – Zapytał Tom. – To tylko koka, gorsze rzeczy wciągaliśmy.
-Tak, tylko…
-Dawno nie brałaś? –
Przerwał mi, a ja przytaknęłam twierdząco. – Billy, wydziel jej mniejszą
porcje, nie chcemy przecież żeby totalnie nam odleciała.
-Okej, gotowe. –
Odłożył kartę i przysunął podstawkę w moją stronę. – Czyń honory skarbie.
Posłał mi swój cwany
uśmieszek i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Co mi szkodzi –
powiedziałam i nachylając się nad swoją porcją, zakryłam jedną dziurkę nosa.
Dzię-ku-je-my za rozpieszczanie nas. <3 No tak, czego można było się spodziewać po tej wybitnej śmietance towarzyskiej. Nie lubię narkotyków. Nie lubię o nich czytać, słuchać, a nawet pisać. Ale jakby nie patrzeć ten temat króluje wśród gwiazd dużego formatu, więc nie dziwi mnie, czemu go tu poruszyłaś. :) A tak w ogóle... to oni przecież nie mieli jeszcze ze sobą... jak tak można?! Ona ma narzeczonego! xDD Mimo wszystko uśmiech z mojej twarzy nie schodzi i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas będzie na niej gościł, więc... nie psuj im tego zbyt szybko. :D Z góry dziękuję! :**
OdpowiedzUsuńMimo poniedziałku humor mi dzisiaj dopisuje. Może to dlatego, że słoneczko ładnie świeciło :D Zamysł tego opowiadania powstał dawno temu i do tej pory zastanawiałam się czy ruszyć z tematem narkotyków czy zrobić to jakoś inaczej. Zdecydowałam, że ten temat rusza ludzi trochę bardziej. I jeszcze styczność z takimi sprawami w mojej pracy skłoniła mnie do niego. Owszem, Bian ma narzeczonego, ale czy będąc na haju doprawionym dużą ilością alkoholu człowiek pamięta o takich rzeczach? Billy zapewnił jej rozrywkę, której ona od dawna nie miała. Kobieta, która jest zaniedbywana przez swojego faceta szuka szczęścia w ramionach innego. Gott...już nic nie piszę w tym temacie xD
UsuńMam nadzieję, że nie zdejmę szybko tego uśmiechu. :) :***
Hmm, no i nie wiem co mam tu napisać... Chyba wolałabym, żeby to się stało na trzeźwo, bo teraz nie lubię Billa xd Nieładnie tak rozwalać związek, nawet jeśli jemu się on nie podoba. Ale ogólnie coś jest w powietrzu, jakaś sprzyjająca takim wątkom aura, bo ja też napisałam coś fajnego, no ale publikacja za 15 odcinków :P
OdpowiedzUsuńNo nic, czekam po prostu na rozwój wydarzeń bo na razie nie ogarniam co jak i dlaczego.
Ooooj...nie pisz tylko, że Cię zawiodłam :( Oczywiście, że nie ładnie brać się za czyjąś "własność". Tak jak napisałam w komentarzu wyżej - zaniedbywana kobieta szuka szczęścia w ramionach innego. Chyba nie zabronimy jej tego, nie? ;) Dodajmy jeszcze, że totalny haj, doprawiony alkoholem nie kończy się dobrze.
UsuńBoże, Boże, Bożenkoooo! Daj mi tyyyyyle cierpliwości :D
Starałam się w tym odcinku naprowadzić Was na to co się działo pięć lat temu, ale nie napiszę o wszystkim od razu :D
Nie zawiodłaś, bo ja nie mam żadnego zamysłu na to opowiadanie w sensie "chciałabym żeby było tak i tak", tylko przyjmuję co nam dajesz :P
UsuńPoczekam cierpliwie :)
Zapomniałam, Jersey Shore mnie rozwaliło XD Hahah szkoda, że ich nie spotkali XD
Usuń