czwartek, 10 kwietnia 2014

12

Smutna wiadomość, bo to jest ostatni odcinek "P.S. Liebe dich". Żegnam się z Wami na tym blogu, a przywitam niedługo na FBL, który jest kontynuacją tej opowieści.
Serdecznie dziękuję tym, którzy czytali i komentowali poczynania Bian. Mam nadzieję, że spotkamy się na drugim blogu.
Nie, nie będzie żadnych kwiecistych przemów. Miłego czytania :)

*

- Proszę usiąść – sędzia zajął swoje miejsce. Po tak silnych lekach na uspokojenie, moje reakcje były nieco spowolnione. Jablonsky, mój prawnik, złapał mnie za ramię i pomógł usiąść. Za te pieniądze, które dostaje, powinien był nosić mnie nawet na rękach. Zaraz za nami siedział mój ojciec i Carry. Uparli się, że będą ze mną na sali. Po mojej prawej, przy stole, siedział prawnik Adama, a on sam, za szybą, pomiędzy funkcjonariuszami. Zaraz po tym, jak go złapali, prokurator zarządził tymczasowy areszt, ale nie dziwiło mnie to, bo tym prokuratorem była bezwzględna kobieta. To dzięki niej i paru innym, sprawę uznano za priorytet i równo miesiąc po zdarzeniu, siedzieliśmy na sali rozpraw. – Zgodnie z artykułem 197, paragraf 1 kodeksu karnego, którego treść brzmi „kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”. Sąd po naradzie, uznaje oskarżonego, Adama Rodgersa za winnego i ustanawia karę 10 lat pozbawienia wolności. Czy są jakieś pytania? – Sędzia odczekał chwilę i kontynuował. – Dziękuję państwu za uwagę.
- Zniszczę cię! – Jego krzyk wywołał u mnie dreszcze. – I jego też!
Wyślizgnął się z rąk funkcjonariuszy i zaczął uderzać w szybę, oddzielającą go od nas. Był wściekły, a w dodatku mi groził. Co jak co, ale on zawsze dotrzymywał słowa i tego się bałam. Martwiłam się o to, że jego zemsta może dosięgnąć całą moją rodzinę, jak i przyjaciół.
- Nie zwracaj na niego uwagi – ojciec objął mnie ramieniem, a drugą ręką uścisnął dłoń mojemu prawnikowi. – Dziękuję panu bardzo, to był kawał dobrej roboty.
- Najważniejsze, że trafił za kraty. Sędzia Smith zawsze surowo kara takich ludzi, dlatego też wnioskowałem, żeby on prowadził sprawę.
Cieszyłam się, że mam to wszystko za sobą. Byłam wolna, a Adam został skazany. Może przez te 10 lat w areszcie czegoś się nauczy. Dopiero teraz, po kilku miesiącach zmagań, mogłam odetchnąć. Nie musiałam udawać przykładnej narzeczonej, nikt nie kazał mi brać udziału w imprezach, wiążących się z interesami czy być kurą domową. Mogłam w końcu żyć, tak jak tego chciałam.
Niestety nie udało nam się uniknąć medialnej burzy. Adam, jak i ja, jesteśmy dość znanymi osobami i ciężko jest kamuflować wszystko, co robimy. Dzięki pomocy Elisy, która mimo tego, że nie mogła zostać w Nowym Jorku, udało się podkolorować to wszystko. Puściliśmy kilka plotek na temat aresztowania Adama – narkotyki, oszustwa podatkowe, interesy z niewłaściwymi ludźmi. Nie wnikałam skąd ta kobieta brała ludzi, którzy wypowiadali się na ten temat publicznie. W każdym razie, sprawa została zatajona, a nikt nie pisnął słowa o tym, co działo się naprawdę. Jak to się jej udało, bez funduszy, które mój ojciec był skory poświęcić dla mojego spokoju? Musiała mieć dobre kontakty, albo brudy na wielu ludzi. Poprosiła tylko aby pieniądze, które miały być przeznaczone na przekupienie ludzi, przeznaczyć na domy dziecka. Oczywiście tak się stało. Chciałam się dowiedzieć czegokolwiek na jej temat i odwdzięczyć, ale ona była jak człowiek widmo. Wiem tylko, że mieszka w Los Angeles i jest agentem w FBI. Zostawiła mi swoją wizytówkę z numerem telefonu, na który miałam dzwonić, jeżeli czułam taką potrzebę.
I będąc już w rodzinnym domu, w swoim starym pokoju, wyciągnęłam telefon i wybrałam jej numer. Rozmawiałyśmy ze sobą bardzo często. Ona nawet nie zdawała sobie sprawy, ile ja jej zawdzięczam. Gdyby nie rozmowy z nią, pewnie siedziałabym zamknięta w pokoju, ryczała i użalała się nad sobą.
- Halo, halo gwiazdo! Jak było w sądzie?
- Dzięki tobie wszystko poszło bardzo dobrze. Dostał 10 lat.
- I tak będzie się odwoływać, ale Smith mu nie odpuści. Odkąd jego córka padła ofiarą tego samego, nie jest wyrozumiały dla takich osób. Jak on przyjął wyrok?
- Niezbyt dobrze – westchnęłam głośno i usiadłam na parapecie. Miałam ochotę zapalić, ale żona mojego ojca, dała zakaz i trzeba było schodzić do palarni, albo na dwór. Uparta kobieta. – Powiedział, że zniszczy mnie i jego.
- Jego, to znaczy kogo?
- Obstawiam Carrego, bo w końcu to dzięki niemu wszystko się wydało. Zmieniając temat, kiedy będziesz miała trochę wolnego? Chciałabym cię zabrać na obiad czy coś, w ramach podziękowania.
- Och, daj spokój, to moja praca. Kiedy przylatujesz?
- Za dwa dni. Mieszkanie jest już gotowe, dzisiaj weszła ekipa sprzątająca, jutro mają przywieść resztę mebli.
- Twoja mama pewnie się cieszy, że będziecie w jednym mieście. Jak zrobisz parapetówkę, to kupię ci jakiegoś kwiatka, więc nie szalej z nimi. Alan nie może się doczekać, jak dołączysz do jego grupy. Twoje portfolio zrobiło na nim wrażenie, a w dodatku zbliża się dużo imprez i potrzebna mu pomoc przy makijażach.
- Mam nadzieję, że to nie będzie roślina, która wymaga dużo opieki, bo nie mam ręki do kwiatów. Jak ja ci się odwdzięczę?
- Zacznij żyć tak, jak chcesz. To będzie dla mnie najlepszym prezentem – usłyszałam jak ktoś do niej wszedł i zaczął mówić coś o sprawach służbowych. – Muszę kończyć, praca wzywa. Do zobaczenia.
Nim zdążyłam coś powiedzieć, usłyszałam w telefonie, jak zakończyła rozmowę.
Mieszkając z ojcem, musiałam dostosowywać się do zasad, które panowały w tym domu. Wracać wcześniej, jeść wspólne posiłki, spędzać wspólnie niedziele, razem z jego żoną i młodszym rodzeństwem. Zanim się wyprowadziłam z rodzinnego domu, narzekałam na to, a teraz? Teraz uważam, że to dobre, bo mimo wszystko, człowiek wtedy czuje, że ma rodzinę i ma się do kogo odezwać. Chyba się starzeję.
Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi – Proszę!
- Przyniosłam panience walizki, trzeba powoli pakować rzeczy.
Te dwa dni minęły bardzo szybko. Nie zabierałam ze sobą wszystkich ubrań, w końcu Kalifornia może pochwalić się ciągłym słońcem i ciepłem. W przeciwieństwie do Nowego Jorku, w którym zima była okropna.
Wiedziałam, że w Los Angeles czeka mnie dobre życie. Mogłam je przeżyć tak, jak tego chciałam. Po sprzedaniu apartamentu na Manhattanie, kupiłam mieszkanie na Mar Vista w zachodniej części LA. Jest to głównie dzielnica mieszkalna z apartamentowcami i domami jednorodzinnymi. Dużym plusem jest to, że mam niedaleko do plaży i Santa Monica. Udało mi się dostać dwupoziomowe mieszkanie, z wielkimi oknami, w pięknej okolicy. W dodatku pensja, którą zaoferował mi Alan, spokojnie starczała na opłacanie rachunków i życie na dobrym poziomie. Nie musiałam być już zależna od ojca, któremu to za bardzo się nie podobało. Jego dziewczynka wchodziła w dorosłe życie. Powinien się cieszyć, że się usamodzielniam, a nie psioczyć, że go zostawiam.
W piątek, około godziny 12, siedziałam już w prywatnym samolocie. Chociaż na to musiałam się zgodzić, żeby uspokoić tatę.

- To mieszkanie jest świetne! – Moim pierwszym gościem była mama, która odebrała mnie z lotniska. Odkąd dowiedziała się, że zamierzam zamieszkać w LA, entuzjazm jej nie opuszczał. – Musimy zrobić tutaj małą imprezkę dla najbliższych. Tak w ogóle to opowiedz mi o swojej nowej pracy.
- Co tu dużo mówić – odpaliłam papierosa i usiadłam przy kuchennym stole. – Wysłałam swoje portfolio i CV do Cavilla. Zadzwonił, zaproponował współpracę. W dodatku to przyjaciel tej agentki, która czuwała nad moją sprawą, Elisy, więc Alan zapałał do mnie większym entuzjazmem. W poniedziałek mamy zebranie ze wszystkimi pracownikami, zobaczę jak wygląda praca i we wtorek już zaczynam.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. Alan ma wspaniałą renomę i pracują z nim najlepsi w swoim fachu. Gdyby nie Tokio, to sama bym się ubiegała o pracę u niego. To wspaniały fryzjer i wizażysta.
- Wiem, czytałam o nim, jest bardzo wymagający.
- A jak z Billem?
Temat młodszego Kaulitza był dla mnie niewyjaśnioną sprawą. Ten człowiek był chodzącą sprzecznością. Kiedy byliśmy sami, zachowywał się tak, jak dawniej. Miałam wrażenie, że tylko wtedy pokazywał swoje Ja. Zmieniał się wtedy, gdy byliśmy w towarzystwie, jakby wstydził się tego, co nas łączyło. – Poprosiłam go o spotkanie. Zamierzam go przeprosić i powiedzieć, co stało się podczas trasy.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- Muszę to w końcu z siebie wyrzucić i przedstawić całą sytuację. Ma prawo wiedzieć, to też dotyczy jego.
- Mam tylko nadzieję, że dojdziecie do porozumienia.
- Ja też.

Montage Beverly Hills jest pięciogwiazdkowym hotelem w LA. Odwiedzając to miasto, zawsze się tu zatrzymywaliśmy. Do dyspozycji mieliśmy luksusowe SPA czy salon fryzjerski, a także butiki. Nie trzeba było się oddalać od hotelu, bo był wyposażony we wszystko, co tylko potrzebowaliśmy. Z Billem byłam umówiona na 15 w Conservatory Grill, jednym z czterech lokali gastronomicznych. Dzień wcześniej udało mi się zarezerwować stolik na tarasie, z którego widać było całe Beverly Hills.
- Po co ty mnie tu właściwie ściągnęłaś? – Oderwałam wzrok od swojego telefonu, by umieścić go na blondynie. Swoje włosy związał w kitkę, twarz ukrył za dużymi okularami. Obcisłe spodnie i skórzana kurtka, która miała pełno ćwieków, zwracała uwagę osób w restauracji. Rzucił niedbale telefon i papierosy na stolik. – Nie mogliśmy porozmawiać u ciebie albo u mnie? Szukasz sensacji?
- Cieszę się, że jednak przyjechałeś – nie zwróciłam uwagi na jego pretensjonalny głos. – Mimo dwudziestu minut spóźnienia.
- I tak nasze spotkanie nie potrwa długo, muszę wracać do studia – wyciągnął z paczki papierosa i odpalił go. – O co chodzi?
- O nas. – Na te słowa, Kaulitz zakrztusił się zaciąganym dymem. Poczułam się jak kretynka, a on dał mi ku temu dobry powód. Pochylił się nad stolikiem i spojrzał na mnie znad okularów.
- Ująłbym to innymi słowami. O ciebie i o mnie, nie ma nas – oparł się o krzesło, a jego beznamiętny wyraz twarzy wcale mi nie pomagał. – Powiem ci jak to wygląda z mojej perspektywy. To był tylko seks. Podczas trasy czy twojego pobytu u nas, nic więcej, więc czego ty oczekujesz?
- Chciałam z tobą porozmawiać o moich…ucieczkach…
- Ale ja nie chcę do tego wracać – przerwał mi i odgasił papierosa. – Ciągle uciekasz, nie stawiasz czoła sytuacjom, chowasz się za ojcem. Nie będę żyć przeszłością, bo ty masz takie widzimisię.
- Nawet nie zamierzasz mnie wysłuchać?
- Nie mam takiej potrzeby. Współpracuję z twoją matką i nie chcę, żeby nasze relacje miały na to wpływ. Właściwie, to chciałbym żeby nasze relacje się do tego ograniczyły.
Zaczęłam szybciej mrugać oczami, byleby się nie rozpłakać. Okazuje się, że byłam dla niego zwykłą szmatą, nikim więcej. Zabawką, której używał, jak miał ochotę. Wyciągnęłam ze swojej torebki okulary przeciwsłoneczne, które zaraz założyłam, a pod filiżankę włożyłam dwadzieścia dolarów. Pod moją paczką papierosów leżał list. Dać mu go, czy nie?
- W takim razie, to męczące spotkanie, dobiegło końca – wrzuciłam paczkę do torby, razem z kopertą i skierowałam się do wyjścia.
Jak on mógł się stać takim potworem? Bez serca, bez sumienia. Nie było w nim ducha nastolatka, tylko zgorzkniałego faceta, który nie widzi nic, poza czubkiem swojego nosa. Interesowała go tylko współpraca z moją matką? Proszę bardzo, ja nie będę się w to wtrącać.
- Kurwa – mruknęłam pod nosem, kiedy po mojej twarzy zaczęły spływać pierwsze łzy. – Egoistyczny dupek.
- Nie ma co wylewać łez – w mało kulturalny sposób wytarłam twarz o rękaw i spojrzałam na „pocieszyciela”. Wysoki brunet, niebieskie oczy, słaby zarost. Wyglądał jak erotyczny sen każdej kobiety. – Faceci po fakcie wiedzą, co tracą.
- Być może – otworzył przede mną drzwi i przepuścił pierwszą. – Dziękuję.
- Może mógłbym jakoś pomóc?
Zaśmiałam się, otwierając samochód pilotem. – Chyba nie. – Wrzuciłam swoją torebkę na siedzenie pasażera i stanęłam przed nim. Był idealny. – Gdybyś mógł cofnąć czas o 10 lat, to byłoby świetnie…ewentualnie, gdybym zniknęła stąd, też by było dobrze. Sprawiam ludziom za dużo problemów.
- Nie jestem dobrym czarodziejem – starł mi kciukiem łzę z policzka i uśmiechnął się ciepło. Ja tylko napięłam się jak struna. – Owszem, sprawiasz niektórym problemy, chociażby Adamowi.
- Słucham?
- No cóż, twoje drugie życzenie jest dla mnie rozkazem, Bian.

piątek, 28 marca 2014

Liebster Award



Już byłam pewna, że ominą mnie te pytania z Liebster Award, a tu proszę. Moja ulubienica Brown lubi mnie zaskakiwać. Zazwyczaj nie biorę udział w takich zabawach, bo najzwyczajniej mi się nie chce, ale dobra, nie będę już taką jędzą. Tylko musiałam znowu włączyć swój mózg i wymyśleć pytania.
Jeżeli chodzi o nominacje, też będę musiała się ograniczyć, bo mało opowiadań czytam. Osoby wytypowane poinformuję na ich blogach, a co!
Pytania:
 
1.Skąd wziął się pomysł na fabułę Twojego opowiadania? 
 2.Czy główny bohater/bohaterka jest do Ciebie podobny? W jaki sposób? 
 3.Wolisz ckliwe historie miłosne czy te perwersyjne? 
 4.Czy jakaś książka/film/piosenka zainspirowała Cię do pisania? Jak tak, to co i jaki ma tytuł.
5.Co rozumiesz przez bycie Alien?
6.Czy uważasz, że Bill to święta dziewica, czy dobry aktor? Dlaczego?
7.Dużo książek czytasz? Jak tak, to co możesz polecić? 
8.Co myślisz na temat Twincestów?
9.Jakiej muzyki/wykonawców lubisz słuchać?
10.Czego nie lubisz w opowiadaniach?
11.Yyyyy…masz zwierzaka? Jak tak, to opowiedz o nim xD

Odpowiedzi ( teraz będzie jazda):

1. Wolisz pisać przy muzyce, czy w ciszy?
 To zależy od mojego humoru. Czasami mnie to rozprasza, a czasami pomaga. Na ogół wolę spokój, bo łatwo piosenka, a właściwie gatunek, mnie rozprasza.

2. Dlaczego piszesz?
Jest to zajęcie, które pozwala mi się oderwać od rzeczywistości. Daje mi…wolność słowa (?), z której rzadko na co dzień mogę korzystać.

3. Uważasz siebie za Alien? Dlaczego tak/nie?
To zależy, co przez to się rozumie. Jeżeli chodzi o to, że pod każdym zdjęciem Tokio Hotel zamieszczanym np. na Facebooku mam wypisywać, jacy to oni nie są cudowni, seksowni, że ich kocham, to nie. Jeżeli chodzi o ich muzykę i przynależność do grupy, której teksty piosenek naprowadziły na odpowiednie tory, to tak, mogę nazywać się Alien.

4. Jak zaczęłaś swoją przygodę z pisaniem?
Hmmm…to było jeszcze jakoś w podstawówce! Dorwałam na forum jakieś blogi, zaczęłam czytać. To było takie nagłe – czemu ja nie mogę zacząć tego robić? I tak Klaudia zaczęła przelewać swoje wyobrażenia do zeszytów, chowanych pod łóżkiem i zarywała noce.

5. Jaka tematyka książki najbardziej Cię interesuje?
Ostatnio często zaglądam na działy z erotyką. Tak, ja niegrzeczna baba. Pod względem książek, to ja chyba podążam z falą. Był szał na wampiry – czytałam książki o nich, był szał na Greya – zaczęłam sięgać po książki o tej tematyce. To pewnie dlatego, że nic ciekawszego nie wychodzi w tych okresach.

6. Jak bardzo Twoi bohaterowie Cię przypominają?
Na tym blogu, Bian kompletnie mnie nie przypomina. Rzuciłam się na głęboką wodę. Moja bohaterka jest tym typem kobiety, której ja się wystrzegam. Nie jestem niestabilna emocjonalnie, nikt mnie nie prowadzi za rączkę i jestem asertywna. Sądzę, że w kontynuacji bohaterka będzie tym typem, który będzie bardzo podobny do mnie.

7. Czy sugerujesz się podpowiedziami czytelników w kwestii fabuły Twojej historii?
Czasami tak, czasami nie. Zdarza się, że naprowadza mnie to, na to co chciałam osiągnąć, ale zabrakło mi tego pomysłu i bach! Ktoś mi napisał, jak chciałby żeby było, a ja zacieram ręce i zabieram się za pisanie. Na ogół lubię odwracać kota ogonem i robię na przekór :)

8. Czy jesteś zadowolona z tego, co tworzysz, czy sądzisz, że mogłabyś coś zrobić lepiej? Dlaczego?
Jestem narwaną osobą. Piszę, piszę, piszę, wrzucam odcinek, a jak czytam go jakiś czas później, to stukam się po głowie i zastanawiam, jak ja mogłam to wrzucić?! Wiem, że bardziej muszę skupić się na korekcie, bo na to często nie zwracam uwagi oraz pilnować się z dialogami. Czytelnik nie ma w głowie tego, co ja, pisząc to. No i jeszcze muszę popracować nad długością odcinków.

9. Masz jakieś hobby poza pisaniem? Jeśli tak – dlaczego Cię to kręci?
Bardzo lubię czytać. Jeżeli coś mnie wciągnie, to potrafię zarwać nockę, bo mi mało.  Dlaczego mnie kręci? Prowadzę dość nudne życie (pomijając przygody na imprezach), więc to jest dla mnie jakieś oderwanie od rutyny. No i lubię gotować. To chyba rodzinne, bo mam dużo kucharek i kucharzy w rodzinie czy znajomych.

10. Gdybyś mogła wybrać, wolałabyś być kompletnie zła czy kompletnie dobra? Dlaczego?
I teraz mi się przypominają pytania policyjnej pani psycholog, która zaserwowała mi namiastkę egzaminu. Na szczęście tu nie muszę być wzorem cnót. Podejrzewam, że wolałabym być tą złą. Mówi się, że dobro zawsze zwycięży, więc liczyłabym na to, że znajdzie się ktoś taki, kto otworzy mi oczy i pozwoli odetchnąć po tym co robiłam. Brown, to chyba przez Ciebie tak myślę!

11. Co przeszkadza Ci w czytaniu? Co sprawia, że odkładasz książkę/wyłączasz stronę bloga?
Jeżeli chodzi o książki, to nie lubię ciągłego biadolenia – tak, to było w Greyu, ale i tak się przemęczyłam i przeczytałam, bo wiedziałam, że czekają mnie lepsze momenty. I nie lubię czytać biografii. Blogi…wyłączę od razu, gdy razi mnie szablon czy na siłę ktoś wciska swoją muzykę. No nie i jeszcze raz nie! Nie cierpię też, jak ktoś kombinuje z czcionką i ja muszę siedzieć z nosem w monitorze, żeby coś przeczytać. Irytuje mnie też, jak ktoś piszę „ Jak nie będzie minimum 10 komentarzy, to nie wstawię nowego odcinka” WTF?! Jak widzę twincest to też wychodzę, nie lubię tego czytać. Nie lubię też jak są „suche” dialogi, banalny wątek i chyba nic więcej sobie w tej chwili nie przypomnę.

Nominowani:  

I zapraszam na 11 odcinek!

czwartek, 27 marca 2014

11

Udało mi się napisać ten odcinek szybciej, niż się tego spodziewałam. Również informuję Was o tym, że jest to jeden z ostatnich na blogu. Nie zostawiam Was...szykuję kontynuację, ale będzie to historia innej osoby.
No i wybaczcie mi błędy, bo nie mam już głowy do większej korekty.
Miłego czytania :)
*

Wyobrażałam sobie, że ktoś mnie uratuje.
Wyobrażałam sobie, że jestem małą dziewczynką, która miała zły sen. Nagle w pokoju zapali się światło, mama wejdzie do środka i uśmiechnie się do mnie ciepło. Nawet w głowie rozbrzmiał mi jej delikatny głos.
Kochanie, to tylko zły sen”
Następnie położy się obok mnie, przytuli do swojej piersi i zacznie głaskać uspokajająco po włosach.

„Kraju niedźwiedzia i kraju orła
Kraju który nas urodził i błogosławił
Kraju który nazwał nas swoimi wychowankami
Wrócimy do domu przez góry
Wrócimy do domu, wrócimy do domu”*


Na wspomnienie piosenki, którą mama śpiewała mi do poduszki, przestałam krzyczeć. Po mojej twarzy dalej spływały łzy. Jego westchnięcia sprawiały, że cofało mi się wszystko co jadłam dzisiejszego dnia.
- Już nie jesteś taka wyszczekana, co? – Zszedł ze mnie. Zostawił mnie tak przywiązaną i poszedł do łazienki. Nie zamierzał się załatwić, ani wziąć prysznic, tylko szykował sobie kąpiel, bo doleciał do mnie zapach jaśminowego płynu. – Zastanów się dobrze jakie słowa chcę usłyszeć, żeby stwierdzić, że zasługujesz na rozwiązanie.
- Życzę ci abyś zdychał…powoli i boleśnie.
Co prawda, jak on mnie kopał i leżałam twarzą wciśniętą w poduszkę, udawałam, że mnie nie ma, że nie boli. Miałam nadzieję, że jeszcze kopnie raz, no, może dwa, skoro się nie ruszam. Leżałam cicho na tym przeklętym łóżku i nie dawałam znaku życia. Hamowałam krzyki poprzez zagryzanie wargi i nawet metaliczny smak krwi w ustach nie pozwalał mi przestać.
Kopnął kilka razy, a potem mnie zostawił. Nawet nie drgnęłam, bo mógł zmienić zdanie i wrócić.
To był właśnie kolejny moment, w którym ktoś powinien mnie ocalić. Ale nikogo nie było.
Ojciec o mnie zapomniał?
A może myślał, tak jak ja, że dam sobie radę z Adamem i on nic mi nie zrobi? Ale Adam, którego ja znałam, nie był od przytulania czy kochania, tylko od rujnowania mnie bardziej, niż byłam zrujnowana. Zawsze mówił : nigdy cię nie skrzywdzę, będziemy szczęśliwi. To już powinno mnie ostrzec, bo przecież ktoś, kto nie ma zamiaru skrzywdzić, tak nie mówi.
Nie należy ukrywać swoich uczuć.
Nie należy chować się przed światem.
Nie należy się martwić.
Żyj tym co masz teraz, a nie przeszłością.
Jak te kłamstwa pięknie brzmiały w jego ustach. Jak jego oczy patrzyły na mnie czule. Jak jego silna, męska dłoń dodawała mi otuchy.
Teraz jego głos wywoływał u mnie dreszcze, jego wzrok sprawiał ból, a dotyk powodował obrzydzenie.
- Halo? – Do moich uszu dotarł głos, dobrze mi znany. – Jest tu ktoś? – Skrzypnięcie podłogi, szelest ubrań. – O kurwa! Bian!
- Carry…- moje nadgarstki zostały natychmiast uwolnione przy pomocy scyzoryka, który on zabrał jakiemuś nastolatkowi. Carry trenował Krav Magę. Szliśmy po jego zawodach do auta, kiedy dzieciak zażądał od nas kosztowności. Nie miał szans z moim przyjacielem. Od tamtej pory Carry się z nim nie rozstawał, co mnie zawsze bawiło, a teraz przyniosło ulgę. Z moich nóg też zniknęły sznury, a ja dalej leżałam bezwładnie. Straciłam czucie we wszystkich kończynach. Usłyszałam jak wzywał Policję, a za chwilę z łazienki wybiegł Adam.
Wrzeszczeli na siebie, szarpali…aż nastała cisza.
Adam leżał nieprzytomny na podłodze, a Carry na niego splunął i kopnął w brzuch.
- Bian…- zaczął miękko i powoli do mnie podszedł. A ja się go nie bałam, bo przecież gej mnie nie skrzywdzi, prawda? – Możesz się ruszyć?
- Zabierz mnie stąd – wyciągnęłam do niego rękę, a on bez cienia sprzeciwu wziął mnie na ręce i skierował się do salonu. Kiedy moja pupa zetknęła się z kanapą, od razu syknęłam. Carry zaczął krążyć nerwowo po salonie, a jego szczęka była zaciśnięta. – Jakim cudem tu się znalazłeś?
- Czy to jest w tej chwili ważne? – Zatrzymał się na wprost mnie i zaraz przykucnął obok. – Zapewniam cię, że on nic ci więcej nie zrobi. W przedpokoju mam torbę z ubraniami, przyniosę ci coś, za chwilkę jestem.
Po raz kolejny w swoim życiu traciłam kontrolę nad tym, co dzieje się wokół mnie.
Carry pomagał mi założyć jakieś spodnie dresowe, które na szczęście nie przylegały mi do ciała. Zaraz pojawili się funkcjonariusze Policji. Ledwo docierało do mnie to, co się działo w moim mieszkaniu.
Adam odzyskał przytomność, Carry nie przyłożył mu za mocno. Nie reagowałam na słowa nikogo. Szok dalej ze mnie nie schodził. Na szczęście nikt oprócz mojego wybawcy mnie nie dotykał, bo to skończyłoby się histerią z mojej strony.
- Zawieziemy panią do Placówki medycznej, gdzie zostaną wykonane badania. Jeżeli ma pani życzenie, może jechać z nami pani przyjaciel lub wezwiemy kogoś, z kim poczuje się pani pewniej – stała przede mną funkcjonariuszka. Mogła być w moim wieku, a to, że była blada, zapewne świadczyło o tym, że sytuacja nie była dla niej łatwa. – Czy mamy kogoś poinformować?
- Carry, pojedź ze mną i zadzwoń do ojca – podał mi rękę bym mogła wstać.
- Tylko wezmę ci jakieś rzeczy do przebrania i buty.
W mieszkaniu pojawiło się więcej funkcjonariuszy. Zabrali Adama, którego wcześniej zakuli w kajdanki. Jego wzrok, gdyby mógł, to by mnie zabił.
Wraz z tym jak wsiadłam do radiowozu, zaczęła się dalsza procedura. Poinformowano placówkę medyczną o sytuacji, do której już mnie wieziono. Przekazano mnie personelowi. Ta cała szopka z ginekologami czy psychologami wyprowadzała mnie z równowagi, a zwłaszcza te litościwe i współczujące spojrzenia. Jak ja mogłam się czuć? Przecież po tym co ten potwór mi zrobił nie mogłam tryskać entuzjazmem.
Po badaniach zaprowadzono mnie do łazienki, gdzie mogłam skorzystać z prysznica i przebrać się w rzeczy, które zdążył spakować mi Carry. Nie wiem jakim cudem udało mu się tak szybko znaleźć wygodną bieliznę, dresy i adidasy, ale cieszyłam się, że dostałam luźniejsze i niewyzywające ubrania.
- …tak panie Rothfield, pan Rodgers został aresztowany. Musimy jeszcze zabrać pana córkę na przesłuchanie. Oczywiście zajmie się nią osoba specjalnie przeszkolona. Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by zachować sprawę w tajemnicy.
- Myszko, jak się czujesz? – Gdy pojawiłam się na korytarzu, ojciec odbiegł od Policjantki. Nie wyglądał najlepiej. Czułam się winna temu, że nie miał ze mną łatwego życia. – Mogę coś dla ciebie zrobić?
- Chcę zniknąć – wyszeptałam i wtuliłam się w jego ramiona.
Na komisariat pojechałam już autem ojca, który nie zgodził się na moją kolejną podróż radiowozem. Kazano nam wjechać na policyjny parking i wejść tylnymi drzwiami, żeby nie wzbudzać niepotrzebnego zainteresowania wśród interesantów. Zaprowadzono mnie na drugie piętro, do pokoju numer 24. W przeciwieństwie do części budynku, przez który przechodziłam, ten pokoik wyglądał ładnie. Ściany były pomalowane na jasnozielony kolor, a wykładzina wyglądem miała przypominać ciemne panele. Po środku stał prostokątny stolik, a przy nim dwa krzesła. W antyramach, które wisiały na ścianach, było pełno kolorowych rysunków z rąk dzieci, na komodzie stały różne pluszaki, doniczki z kwiatami. I swoje miejsce dostała również dwuosobowa sofa. Był to pokój, w którym pewnie przesłuchiwano dzieci, więc co ja tu robię?
Ktoś zapukał do drzwi, a następnie je otworzył. Moim oczom ukazała się ciemnowłosa kobieta, która nie mogła być ode mnie starsza, a jeżeli już, to naprawdę niewiele. Patrząc na jej misternego koka, sińce pod oczami czy bezpłciowe ubrania, doszłam do wniosku, że kobiety marnują swoją urodę w takiej pracy.
Na mój widok, uśmiechnęła się delikatnie i wyciągnęła do mnie swoją dłoń.
- Witaj Bian, nazywam się Elisa O’Donell – uścisnęłam jej dłoń. – Mam nadzieję, że nie będzie przeszkadzało zwracanie się na „ty”?
- Nie ma problemu – kobieta usiadła na krześle na wprost mnie. Ile ona ma już lat służby, że rozmawia z takimi osobami? – Wybacz mi, ale nie wyglądasz na kogoś, kto ma duże doświadczenie w takiej pracy.
- Wiele osób mi to mówi – kiedy się uśmiechała, wyglądała o wiele lepiej. – Jestem na służbie prawie 7 lat, a miałam równo 18 lat, gdy wstąpiłam w te szeregi.
- A co na to twoja rodzina? – Odłożyła długopis na stolik i spojrzała na mnie uważnie. Uraziłam ją? Wkroczyłam na niebezpieczny temat? Chyba powinna zrozumieć, że chcę ją trochę poznać.
- Nie mam rodziny. – Na jej twarzy nie drgnął żaden mięsień. -  Bian, wiesz, że uciekając od tego, po co tu jesteśmy, nie ułatwiasz sobie sytuacji?
- Przepraszam, ja…
- Nie masz za co przepraszać. Chcesz kawy, herbaty, wody? – Pokiwałam przecząco głową. – A może chcesz zapalić? Teoretycznie to nie powinno się tu palić, ale kij z nimi. – Wyciągnęła z kieszeni bojówek paczkę papierosów i zapalniczkę. Otworzyła okno, a do jakiegoś pojemniczka, który stał na parapecie, wlała odrobinę wody do kwiatów. Prowizoryczna popielniczka. – Okej, możesz mi coś powiedzieć o swoich ostatnich dniach? Jak je spędziłaś, z kim się spotkałaś?
- Przez niecałe dwa tygodnie byłam w Los Angeles, u swojej mamy i przyjaciół. – Poczęstowałam się papierosem, a ona mi go podpaliła.
- Ja mieszkam w LA. Podobało ci się tam? Opowiedz mi coś więcej o tym wyjeździe.
-  Poleciałam tam z mamą, żeby odetchnąć od niego. Często się kłóciliśmy, dochodziło do tego, że podnosił na mnie rękę, ale nie uderzył mnie, tylko mocno ściskał ramię czy podbródek. Wraz z tym jak żegnałam się z Nowym Jorkiem, nie sądziłam, że ponownie ładuję się w bagno. – Elisa patrzyła na mnie ze skupieniem, a ja oparłam się wygodniej o krzesło. – Ludzie, z którymi mieszkałam w Kalifornii, byli dla mnie jak rodzina, dopóki nie wpadłam w tarapaty. Seks, alkohol i narkotyki, to rzeczy, których nikt w show-biznesie sobie nie odmawia. To mnie zniszczyło. Wpadłam w nałóg, prawie umarłam…straciłam dziecko i musiałam wyjechać, zostawić ich bez słowa – strząsnęłam popiół. – Powiedzmy, że po pięciu latach byłam gotowa stawić im czoło, a zwłaszcza Billowi. Z jego bratem doszłam do porozumienia, a z nim samym wylądowałam w łóżku. I to nie raz. Czy byłam pijana, naćpana czy trzeźwa, nie miałam z tym problemu.
- Z krótkiej rozmowy z twoim ojcem, dowiedziałam się, że wróciłaś do Nowego Jorku dużo wcześniej niż było planowane.
- Tak, miałam zostać jeszcze ponad tydzień, a może nawet dwa. Przez przypadek usłyszałam rozmowę na mój temat. Zostałam mianowana dziwką Billa, którą ma na skinienie palcem i w każdej chwili może zniszczyć. Byłam dla niego pomocą w wybiciu się. Czułam, że tak jest odkąd przekroczyłam próg ich domu. Dopiero jak usłyszałam te słowa, chciałam to zakończyć i postanowiłam wrócić do domu.
- Nikogo nie informowałaś o swoim powrocie?
- Powiedziałam mamie, że muszę już wracać, bo mam nagłe sprawy do załatwienia. Jeszcze tego samego dnia kupiłam bilet do Nowego Jorku, a następnego dnia miałam samolot. Wraz z opuszczeniem pokładu, czułam jakbym znowu wracała do więzienia. Wizja kolejnych kolacji charytatywnych, biznesowych obiadów czy firmowych imprez, sprawiała, że miałam dość tego życia. Po czasie spędzonym z nimi doszłam do wniosku, że ten ślub nie jest dobrym pomysłem, ale chciałam w to brnąć dalej, polepszyć stosunki z Rodgersem.
- Co się działo po przylocie?
- Wróciłam do swojego mieszkania. Zaczęłam się szykować, chciałam zrobić niespodziankę Adamowi – po wypowiedzeniu jego imienia, głos mi się załamał, ale wiedziałam, że muszę to kontynuować. – Wróciłam się do garderoby po okulary i usłyszałam jak ktoś wchodzi do mieszkania. Był ze swoją asystentką, Giną, która jest jego kochanką. Schowałam się i zadzwoniłam do ojca. Powiedział mi, że przyjedzie, ale mam stawić czoła sytuacji. I to zrobiłam – wrzuciłam papierosa do pojemniczka. – Zaczęłam się kłócić z Giną, wyrzuciłam ją z mieszkania i wtedy zaczęło się piekło – mimo leków uspokajających, które dostałam w szpitalu, zaczęłam dygotać. Moje ręce zacisnęły się mocno w pięści. – Zaczęliśmy się kłócić. On wiedział, że go zdradzałam i powiedział, że pokaże mi jaką kobietą jestem. Uderzył mnie w brodę, a ja straciłam na jakiś czas przytomność – Funkcjonariuszka zamarła z długopisem w dłoni i widziałam jak zaczyna się wściekać na moje słowa. Nie była kobietą, która przyjmowała takie słowa ze stoickim spokojem. – Ocknęłam się, przywiązana do łóżka. Zagroził mi, że jak nie przestanę krzyczeć, to mnie zaknebluje. Rozebrał się, podciągnął moją spódniczkę i zerwał bieliznę. Bawiła go moja bezradność…a ja miałam nadzieję, że to najgorszy haj w moim życiu, że to tylko sen – mój głos coraz bardziej się załamywał, a w oczach stanęły łzy. – Seks analny był według niego odpowiednią karą. Założył prezerwatywę, żeby nie zostawić żadnych śladów i bez żadnego przygotowania, wszedł we mnie. To był najgorszy ból jakiego doświadczyłam. Krzyczałam, błagałam, a on się tylko śmiał. Nic dla niego nie znaczyłam. Po jakimś czasie przestałam czuć cokolwiek, byłam otępiała. Chciałam żeby już skończył i zostawił mnie w spokoju. Gdy skończył, nie miał zamiaru mnie rozwiązać, życzyłam mu, aby zdychał powoli i boleśnie. Te słowa pogorszyły moją sytuację…zaczął mnie kopać. Dopiero wtedy, gdy przestałam się ruszać, odszedł. Po raz kolejny w swoim życiu, żałowałam, że nie mogę umrzeć. Zostawił mnie i poszedł do łazienki. Uratował mnie Carry.
- Kim jest Carry? – Jej głos był nienaturalnie cichy. Była cała spięta, a ja żałowałam, że nie miałam w sobie tyle wytrzymałości co ona. Po mojej twarzy spływały potoki łez, nie miałam siły ich powstrzymywać.
- Carry to mój przyjaciel. Był trenerem Krav Magi w Nowym Jorku, ale otworzył własną szkołę w Miami. Przez to kontakt nam się urwał. Między innymi przez Adama, który był cholernie o niego zazdrosny. Carry pojawił się niespodziewanie, musiałam nie zamknąć drzwi po wyjściu Giny. Uratował mnie od dalszej męczarni. Jego krzyki zaalarmowały Adama, który wybiegł z łazienki. Pobili się, Adam stracił przytomność od ciosów. Carry przeniósł mnie do salonu, a potem przyjechała Policja.
- Bian…-zaczęła i przetarła dłońmi swoją zmęczoną twarz. – Wiesz, że to co się stało, to nie twoja wina?
- Przestań pierdolić te typowo psychologiczne kocopoły! – Te słowa wywołały u mnie burzę niepożądanych emocji. – Gdybym zdechła te pięć lat temu, to nikt niemiałby ze mną problemów.
- Nie mów tak, nawet nie wolno ci tak myśleć – odpaliła papierosa i głośno wypuściła dym z ust. – Mimo, że nie jestem stąd i nie jestem zwykłym Policjantem, postaram się osobiście zająć tą sprawą. Nie dopuszczę do tego, aby ten skurwiel wyszedł na wolność. Nie pomogą mu w tym pieniądze i kontakty. Obiecuję ci, że zrobię z jego życia piekło, przed którym nikt go nie obroni.
*

sobota, 22 marca 2014

10

Po dłuższej przerwie, wracam, nie wiem czy w dobrej formie. Oby ten zastój mnie nie dopadał tak często.
Ostrzegam również, że ten odcinek może zawierać odrażające dla kogoś sceny. 
*

„ Nie możesz jeszcze wrócić do LA na kilka dni? Ledwo zjadłyśmy kolację, a ty już musiałaś wracać do tego buca. Chciałyśmy z Rią zabrać Cię na szaleństwo niczym w Pretty Woman, a tak to nacieszymy się Rodeo Drive bez Ciebie :(. Przemyśl to, bo do ślubu masz jeszcze sporo czasu.”


I jak ja miałam ci kochana mamo wytłumaczyć, że znowu nie stawiłam czoła sytuacji i wolałam od tego uciec? Powiedzieć ci, że jestem tchórzem, którego najwyraźniej trzeba przez całe życie prowadzić za rączkę? Obiecałam ci, że więcej nie skłamię…ale nie potrafię. Chyba wzięłam sobie za motto życiowe „ Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”, które nie tyczyło się tylko i wyłącznie mojej osoby.
Od mojego przylotu do Nowego Jorku minęły dwie godziny. Port lotniczy Newark-Liberty wcale nie przywitał mnie tak ciepło, jak mogło mi się wydawać. W przenośni i dosłownie. Była pierwsza połowa maja, najpiękniejszego miesiąca w roku, a ja wcale tego nie mogłam dojrzeć. Widziałam tylko zasyfione ulice, które pod koniec jazdy zastąpiły te piękne, zamieszkałe przez bogaczy. Nie czułam tego kalifornijskiego słońca tylko zaduch, który zwiększał się wraz z wysokością budynków.
Apartament na Manhattanie wcale nie dawał mi ukojenia. Wraz z przekroczeniem jego progu na mojej szyi zawinęła się niewidzialna pętla, która odbierała mi dostęp do swobody…do szczęścia. Może i w Los Angeles zgubiłam szacunek do swojego ciała, które bez skrupułów oddawałam Billowi, ale w Nowym Jorku gubiłam szacunek do samej siebie…i zrobiłam to dzięki wpływowi Adama. Tylko szkoda, że od tego drugiego nie mogłam się tak szybko uwolnić, jak od pierwszego. Czy to nie byłoby łatwiejsze? Czy nie sprawiłoby, że poczułabym się lepiej?

Mieszkanie było puste. Nie dochodził do mnie nawet najmniejszy szmer, nie licząc niespokojnych uderzeń mojego serca. Odwiesiłam klucz, złapałam walizkę i udałam się z nią do sypialni.
Jedynie co się w niej zmieniło to ilość kurzu na ciemnych meblach, a właściwie to jego brak. Te same zasłony, ta sama biała pościel z egipskiej bawełny, te same książki koło łóżka. Ten pokój nie wyglądał jakby był używany przez parę, a wręcz był jak na pokaz.
Zaniosłam bagaże do wspólnej garderoby. Tu też się nic nie zmieniło. Po mojej stronie wisiało pełno ubrań w przyjaznych kolorach, szykowne sukienki, torebki, buty, biżuteria, kiedy od strony Adama czuć było dystans i chłód. Idealnie skrojone garnitury, przeważające czernie, szarości, brązy. Na części mojego narzeczonego zawsze panował pedantyczny porządek. Ubierał się szybko, byleby nie patrzeć na moją nieuporządkowaną połowę, która go raziła.
Dopiero po powrocie z Los Angeles poczułam jak bardzo jesteśmy dla siebie obcy, jak wiele nas różni. Adam jest człowiekiem praktycznym i prostym, a wręcz nudnym. I im więcej czasu z nim byłam, tym bardziej szłam w jego ślady. Może kilka zmian wyrwie go z tej szarej rzeczywistości?
Złapałam ołówkową, miętową spódniczkę, biały top i brązową ramoneskę. Jeżeli w ciągu godziny uda mi się odświeżyć po podróży to zdążę złapać go w pracy i może uda mi się go zabrać na obiad.
Prysznic i makijaż robiłam w ekspresowym tempie. Włosy tylko wysuszyłam i splotłam w kłosa. Jeszcze kolczyki, zegarek, naszyjnik, przepakować rzeczy do innej torebki. Na stopy wsunęłam szpilki nude i już mogłam wychodzić. Po drodze z sypialni do drzwi wyjściowych użyłam perfum i już miałam wychodzić
- Jeszcze okulary – mruknęłam do siebie i zawróciłam. Słońce nie było tak mocne jak w Kalifornii, ale tu też wypadało je mieć.
Cisze w mieszkaniu przerwało otwieranie drzwi. Na dźwięk głosu Adama i KOBIETY, szybko schowałam się w garderobie. Co on do cholery wyprawiał?! Moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej, gdy usłyszałam ich głosy w sypialni.
-Jesteś pewien, że nikogo nie ma? Czuć perfumy tej całej Rothfield.
- Mówiłem ci, że to pewnie sprzątaczka. Bian ma zadzwonić, gdy będzie wracać, bo mam wysłać po nią samolot.
- Wyższa pierdolencja nie poleci jak normalny człowiek? – Co za suka!
- Skończmy ten temat. Mamy lepsze rzeczy do zrobienia.
Rozmowę zakończyło włączenie wieży, szelest pościeli…a ja zbladłam jeszcze bardziej. Wyciągnęłam z torebki telefon i wyłączyłam w nim dźwięki. Jedyną osobą, o której teraz pomyślałam, był tata. Czym prędzej wybrałam jego numer.
- Bian, kochanie! W końcu dzwonisz do…
-
Nie teraz tato.
- Czemu szepczesz?
- Wróciłam do Nowego Jorku, a przed chwilą do mieszkania wrócił Adam z kochanką. Musisz tu przyjechać, teraz.
- Załatw to jak na Rothfieldów przystało. – Usłyszałam szmery, świadczące o tym, że podniósł się z fotela. – Jadę do ciebie, ale przestań się chować, bo nie zawsze będę w stanie ci pomóc.
- Weź klucze od mieszkania i pospiesz się.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. I co ja mam teraz zrobić? Nikt mnie nie uczył jak mam sobie radzić ze swoim facetem i jego kochanką w pokoju obok.
Rothfield, weź się w garść! On cię zdradza w TWOIM mieszkaniu, na TWOIM łóżku!
Kiedy usłyszałam jej pierwsze jęki, stanęłam na baczność. O nie, tak nie będzie.
- Rozumiem Rodgers, że wolisz kobietki tańsze i głupsze? – Oparłam się o framugę drzwi łączących sypialnię i garderobę. Obydwoje gwałtownie wstali z łóżka, a ja skrzyżowałam ramiona. – Wiesz, że ta sceneria kończy ci interesy z moim ojcem, co przekłada się na obroty twojej firmy?
- Bian, co ty tu robisz?!
- Co za miłe powitanie! – Zaśmiałam się ironicznie i przeniosłam wzrok na czarnowłosą zdzirę. – Nie przedstawisz nas? – Pstryknęłam palcami i wskazałam na nią. – Ja cię znam, mimo tego, że jestem, cytuję „ wyższą pierdolencją”. Ty musisz być Gina, asystentka Adama. Klasa wyższa zapamiętuje klasę robotniczą, bo w końcu to was ganiamy po kawę i to wy sprzątacie nasze brudy.
- Nie będziesz mnie obrażać! – Oburzyła się i wstała z łóżka w samej bieliźnie.
- Będę, jesteś w moim domu, na moich zasadach. Ubieraj się i wynoś stąd. – Spojrzała na Adama i najwyraźniej spodziewała się, że on będzie się ze mną o to spierał. No cóż, bardzo się zdziwiła, kiedy on milczał. – Natychmiast!
Adam uciekł do garderoby i zostawił Ginę samą. Była wściekła, bo jej twarz była niemal bordowa. Pospiesznie zaczęła wciągać na siebie ubrania, które leżały porozrzucane po podłodze.
- On cię nie kocha – zaczęła. – Obiecał mi, że zerwie zaręczyny.
- Niczego ci nie obiecywałem, nie kłam!
- Ja jego też nie – niespodziewanie on pojawił się koło mojego boku, ale nie zwróciłam na to uwagi i kontynuowałam. – Czego ty się po nim spodziewałaś? Że zostawi mnie dla kogoś bez kontaktów i pieniędzy? W jakim ty świecie żyjesz? To nie jest człowiek, który dla „miłości” zostawi pieniądze i pozycję. – Podałam jej torebkę i ruszyłam do wyjścia, a ona za mną.
- Niech zdycha boleśnie i samotnie – posłałam jej delikatny uśmiech i zamknęłam za nią drzwi.
Najgorszym dla mnie będzie rozmawianie z Adamem. W potyczkach słownych on zawsze był górą. Miał wrodzoną charyzmę, której mu zazdrościłam, a której zawsze mi brakowało. Musiałam przyznać, że w tej chwili brakowało mi młodszego Kaulitza, bo to równy przeciwnik w słownych potyczkach dla Adama.
- Co miały znaczyć twoje słowa? – Podniosłam głowę na dźwięk jego głosu. Stał przede mną ubrany w proste jeansy i koszulę. – Chyba nie myślisz, że tak po prostu ode mnie odejdziesz?
- Nie, z efektami specjalnymi! – Zaśmiałam się ze swojego żartu. I na moje szczęście poczułam się na tyle odważnie, że stanęłam na wprost niego z wysoko uniesionym podbródkiem. – Ślubu nie będzie, a z nami jest koniec.
- Przecież ty mnie też zdradziłaś! Myślałaś, że nie dowiem się o tym, że spałaś z tą ciotą?! – Przyparł mnie mocno do ściany, zacisnął rękę na moich nadgarstkach, a drugą mocno złapał mnie za podbródek. – Nie jesteś niewinna. Za mało ci problemów zrobił, że pobiegłaś znowu dać mu dupy?!
- Puść mnie!
- Przez niego zaczęłaś ćpać, byłaś dla niego szmatą, którą nawet nie przejął się, gdy leżała w szpitalu i walczyła o życie. – Ścisnął mnie mocniej. – Strzelił ci bachora, którego nie byłaś w stanie utrzymać przy życiu, a ty dalej do niego lgniesz. Za mało zmieszał cię z gównem?
- Nie bardziej niż ty – wysyczałam mu w twarz. – On mnie nigdy nie uderzył i do niczego nie zmuszał. I ciągle widzi we mnie kobietę, o której ty najwyraźniej zapomniałeś.
- To ja ci pokażę jaką kobietą jesteś – zabrał swoją rękę z mojego podbródka, by po chwili uderzyć mnie w brodę. Straciłam przytomność.
Ocknęłam się z twarzą wciśniętą w poduszkę.
Kiedy chciałam się podnieść, poczułam opór. Moje ręce i nogi były przywiązane do łóżka.
- Adam! – Od uderzenia jeszcze kręciło mi się w głowie, mimo tego zaczęłam szarpać wiązania. Na nic to się nie zdało, a szorstka faktura sznura raniła moje nadgarstki. – Adam!
- Jeżeli nie przestaniesz krzyczeć to cię zaknebluję – rozwiązał sznurek od szlafroka, w który musiał się przebrać, kiedy leżałam nieprzytomna. Ile czasu już minęło? I dlaczego jeszcze nie było mojego ojca?!
- Wypuść mnie! To wcale nie jest śmieszne!
- Ja tam zaczynam się dobrze bawić, w końcu! – Materac ugiął się pod jego ciężarem, kiedy kolanami wszedł na łóżko. Gdy podciągał moją spódniczkę do góry, zaczęłam się szarpać jeszcze mocniej. On nie może tego zrobić. Człowiek, który brał udział w wielu akcjach charytatywnych. Facet, za którego miałam wyjść za mąż i założyć rodzinę?!
Błagam, niech to będzie skutek haju i obiecuję, że już nigdy nic nie wciągnę, ani nie zapalę. To jest naprawdę zły sen.
– Mam nadzieję, że lubisz seks analny – wymruczał i zerwał ze mnie stringi. Moja bezradność była dla niego rozrywką, sprawiała, że się śmiał, jakby oglądał dobrą komedię.
- Natychmiast mnie rozwiąż! To wcale się dla ciebie dobrze nie skończy ty skurwysynie! – Szarpnął mnie za włosy i przysunął swoją twarz do mojej.
- Powiedziałem żebyś milczała – puścił mnie i sięgnął po opakowanie prezerwatyw i założył jedną na siebie. – Ponieważ jesteś niegrzeczną suką, nie ułatwię ci tego. Nie myśl sobie, że możesz mnie zastraszać. Jesteś za słaba.
Mimo moich krzyków, a nawet błagania, nie zamierzał przestać. Rozsunął moje pośladki i z perfidnym uśmiechem, wymalowanym na tej gębie, wszedł w odbyt jednym pchnięciem.
Bolało niemiłosiernie.
Z każdym jego pchnięciem miałam ochotę umrzeć. Ten…człowiek zgotował mi piekło, najgorsze z możliwych. Jeszcze nigdy nie czułam się tak zbezczeszczona, poniżona.
Facet któremu ufałam, który pomagał mi po tym co przeszłam w Europie, był w tym momencie moim największym koszmarem. Koszmarem, który był rzeczywistością i miałam wrażenie, że to dopiero początek tego, co on może mi zgotować.