Na wstępie powiem Wam, że ten odcinek zajął mi dużo czasu. Nie wiedziałam jak mam się za to w ogóle zabrać. Straciłam zapał do pisania. Może to przez tą cholerną prace, z której swoją drogą mnie dzisiaj wylali. Witamy w Polsce, nie?
I coraz bardziej czuję, że zbliżamy się ku końcowi.
Już Was nie zanudzam miłego (hmmm) czytania.
*
-Kiedy Tom i Ria
mówili, że będziesz zajęty, nie uwierzyłem. – Drżącą dłonią wymacałam swoją
koszulkę i zakryłam swój biust. Oczywiście Bill dalej przygniatał mnie swoim
ciałem i na pewno czuł, że moje serce zaraz eksploduje.
-Gott, Alex, nie
strasz mnie. – Zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. - Nie wiesz, że się puka?
-Jak się puka to się
drzwi zamyka – odpyskował mu.
-Może mi ktoś
wyjaśnić…-spojrzałam na Billa wyczekująco i mocniej przycisnęłam do piersi
swoją koszulkę. Byłam zażenowana wtargnięciem tego faceta. Co prawda była to
łazienka Billa…ale tak się nie robi, co nie?
-Och wybacz mała –
brunet uśmiechnął się do mnie perfidnie. I to chyba oznaczało, że wcale się
polubimy. – Jestem Alex…przyjaciel, a ty to zapewne Bian Rothfield.
-Odnoszę wrażenie, że
bardzo dużo o mnie słyszałeś – spojrzałam na niego z agresją. Bardzo, ale to
bardzo on mi się nie podobał.
-Owszem. Bardzo dużo
– oparł się ramieniem o futrynę. – Między innymi to, że za dwa miesiące
wychodzisz za mąż za Adama Rodgersa. – Otaksował mnie spojrzeniem od góry do
dołu. – Najwyraźniej facet nie wie jak zabawiasz się tutaj skoro suknia dalej
się szyje.
-Alex, skończyłeś
już. – Bill złapał go za łokieć i wyciągnął z łazienki.
Nie pamiętam kiedy
ktoś tak wyprowadził mnie z równowagi. Ten koleś zrobił to jeszcze szybciej niż
młodszy Kaulitz. Można by powiedzieć, że miał więcej jadu i ignorancji w sobie
niż wagi, bo wcale chudziutki nie był. Billy wyglądał przy nim jak anorektyk ,
a mimo to wyprowadził go z pomieszczenia.
Ten dupek zepsuł mi
kolejny ładny poranek.
Wyszłam od Billa i
poszłam do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami. Uhh…niczym dziecko.
Wzięłam szybki
prysznic, umalowałam się delikatnie, związałam włosy w koka. Na swój mały tyłek
wcisnęłam niebieskie szorty i biały top. Spędzając czas w domu nie musiałam się
jakoś specjalnie wysilać żeby cudownie wyglądać. W ciągu ostatnich dni poza
szeroką koszulką i spodenkami nie miałam na sobie nic, więc…
Przydałoby się coś
zjeść.
Nie chciało mi się szukać Rii więc przedzwoniłam do niej i zapytałam się czy jedzie ze mną na miasto.
-Głupie pytanie, za 10 minut widzimy się w aucie.
Nie chciało mi się szukać Rii więc przedzwoniłam do niej i zapytałam się czy jedzie ze mną na miasto.
-Głupie pytanie, za 10 minut widzimy się w aucie.
Z racji tego, że
byłam już gotowa, zeszłam po cichu do garażu. Oprócz psów nie spotkałam po
drodze nikogo. Słyszałam bliźniaków oraz tego Alexa jak rozmawiali w salonie,
więc nie zwracali na nic uwagi.
Zdążyłam wypalić w
aucie zanim zeszła moja towarzyszka. Miała już na nosie swoje wielkie okulary i
niezbyt tęgą minę. Nie wiem czy chciałam pytać co się stało. Przy bramie
poinformowałam Sakiego, ze jedziemy coś zjeść.
Ria pokierowała mnie
do jakiegoś bistro, w którym podobno podają najlepsze naleśniki w całym Los
Angeles. W dodatku osadzone było zaraz przy plaży, więc miałyśmy świetny widok
z okien.
-Czemu odnoszę
wrażenie, że masz zły humor? – Zapytałam gdy kelnerka postawiła przed nami da
talerze z puszystymi naleśnikami polanymi czekoladą i posypanymi piankami. Aż
szkoda było je tknąć, tak pięknie wyglądały.
-Nie lubię Alexa –
odpowiedziała mi i zabrała się za swoją porcję. Przez ten zapach też nie mogłam
się powstrzymać i ukroiłam pierwszy kawałek. Matkooo…niebo w gębie! – Ma za
duży kredyt zaufania u bliźniaków i bardzo to wykorzystuje. Za bardzo liczą się
z jego zdaniem.
-Och, też go nie
polubiłam. Z wzajemnością.
-Ten człowiek szanuje
tylko ludzi z wielką pozycją w show-biznesie. Bill i Tom promują jego kolekcje w
jakiś sposób, więc ten dobrze się przy nich zakręcił.
-Dla ciebie też jest
niemiły?
-Nie spodobało mu się
to, że się z nim nie zgadzam i Tom to słyszy przez co czasami zmienia zdanie.
Jemu to przeszkadza i toleruje mnie tylko dla tego, że jesteśmy parą.
-Mnie dzisiaj rano
zjechał.
-Słyszałam jak
rozmawiał z Billem na ten temat na tarasie. – Popiła swoją kawę. – Nie brzmiał
zbyt przyjaźnie w stosunku do ciebie, a Bill tego nie komentował. Swoją drogą,
możesz mi wytłumaczyć to co się dzieje między wami?
-Sama nie wiem. – Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w okno. –
Przez to co się dzieje mam mętlik w głowie. Bill jest totalnym przeciwieństwem
mojego życia w Nowym Jorku. Tam wszystko mam poukładane, wiem co będzie w
przyszłości, a tutaj z nim to jedna wielka niewiadoma, ciągle coś się dzieje co
wybija mnie z tego rytmu.
-Czy ty go w ogóle
kochasz…albo kochałaś?
Dobre pytanie.
Nigdy nie
zastanawiałam się nad tym. Nie wiedziałam czy to co było między nami to miłość,
szczeniackie zauroczenie czy wyładowanie stresu. Co ja mogłam wiedzieć o tym
kiedy miałam 17 lat? A Bill był tak naprawdę moim pierwszym chłopakiem.
Rodzice rozwiedli się
kiedy miałam 12 lat. Pamiętam, że wyjechałam z mamą do Rosji, do swoich
dziadków. Moja mama robiła wszystko żeby wybić się jako zawodowa makijażystka i
chociaż w ¼ zapewnić mi warunki życia jakie miałam w Stanach przed ich
rozwodem. Nie chodziłam tam do prywatnej szkoły, na zajęcia nie zawoził mnie
kierowca. Musiałam nauczyć się żyć jak przeciętny człowiek, a nie jak córka
miliardera. Oczywiście ojciec płacił alimenty i to nie małe…ale musiałam
nauczyć się funkcjonować jako klasa średnia żeby jakoś poradzić sobie w życiu.
-Nie potrafię
odpowiedzieć na to pytanie – zgarbiłam się i wróciłam do jedzenia.
Na szczęście nie
poruszałyśmy już takich tematów.
Żadna z nas nie
chciała jeszcze wracać do domu. Posiedziałyśmy trochę na plaży, zwiedziłyśmy
odrobinę Los Angeles. Chociaż zwiedzanie to za dużo powiedziane jeżeli chodziło
tylko o wypasione centra handlowe, zakątki ze świetnymi butikami i market, w
którym zrobiłyśmy jakieś zakupy. Mogłam powiedzieć, że nie znosiłam tego
miasta, ponieważ wszystko było daleko i jeżeli nie masz auta, to nie masz po co
iść. W Nowym Jorku delikatesy są prawie na każdym rogu, tak samo jak kawiarnie
czy puby. Tutejsi mieszkańcy marnują pół życia, żeby gdzieś dojechać.
Po tym jak wróciłyśmy
do domu zamknęłam się w swoim pokoju i schowałam się pod kołdrą. Straciłam
ochotę na przebywanie w towarzystwie, a przede wszystkim nie chciałam się
natknąć na Alexa.
On jak i rozmowa z
Rią sprawiła, że znowu zaczęłam rozmyślać o swoim życiu.
O tym w jaki sposób
wróciłam do ojca i o Adamie.
Mój ostatni miesiąc w
trasie z Tokio Hotel był najgorszym koszmarem mojego życia.
Waliło mi się całe
życie.
Zaczęło się od
problemów ze szkołą. Przez to, że wyjechałam w trasę, zrezygnowałam ze
stacjonarnej nauki, którą zastąpiła szkoła przez internet. Przestałam się
uczyć, zawalałam przedmioty, nie mogłam poprawić przedmiotów. Mój czas został
zajęty przez imprezy i bieganie za Billem. Do tej pory zastanawiam się jak
mogłam tak funkcjonować. Nigdy nie wlewałam w siebie tyle alkoholu jak tam.
Każdy dzień kończył się imprezą w hotelowym pokoju i po dłuższym czasie łapałam
się na tym, że nie potrafiłam funkcjonować bez wypicia. Ale alkohol nie był
najgorszą rzeczą jaka mi się przytrafiła.
Show-biznes kręcił i
kręci się wokół alkoholu, seksu i narkotyków, a ja z żadnego nie rezygnowałam.
Na początku zaczęłam
palić trawkę. Tłumaczyłam sobie, że to dla relaksu.
W końcu to przestało
na mnie działać i zaczęłam brać coś mocniejszego.
Kokaina, amfetamina,
metaamfetamina…mogłam wybierać co chciałam, zawsze miałam do tego dostęp i
pieniądze. W tym świecie to było normalne. Nie poznałam żadnej gwiazdy, która
by tego nie robiła. Spodobało mi się to życie. Nie interesowało mnie nic, nie
bałam się niczego. Miałam pieniądze i robiłam co chciałam.
Wciągałam, piłam i
pieprzyłam się z Billem jak króliki byleby nie zaciągnął do łóżka jakiejś
fanki. Byłam jego prywatną kurwą, którą miał na kiwnięcie palcem.
Jak inaczej można
nazwać dziewczynę, która dawała dupy tylko po to by facet nie zastąpił jej
pierwszą lepszą z ulicy?
Pamiętam jak pewnego
dnia, kiedy byliśmy w Paryżu trafiłam na swojego ojca. Unikałam z nim kontaktu
od dłuższego czasu czego nie chciał tolerować.
Tego dnia strasznie
bolał mnie brzuch i od kilku dni wymiotowałam. Oczywiście nie przyznawałam się
do tego i kłamałam, że musiałam się czymś zatruć. I wszyscy mi uwierzyli.
Siedziałam wtedy
zamknięta w pokoju hotelowym. Zdążyłam pokłócić się z Billem, a nawet się z nim
poszarpać. Krzyczał, że ma mnie dość, że za bardzo się staczam i jak tak dalej
będzie to mnie zostawi. Nie chciałam tego i obiecałam sobie ostatnią kreskę.
Na blacie obok zlewu leżała torebeczka z amfetaminą, a właściwie resztki niej. Pamiętam, że strasznie się pociłam i miałam omamy. Z tego wszystkiego schowałam się pod prysznicem i siedziałam tam parę ładnych godzin dopóki ktoś nie zaczął dobijać się do drzwi. Nie reagowałam na to.
Na blacie obok zlewu leżała torebeczka z amfetaminą, a właściwie resztki niej. Pamiętam, że strasznie się pociłam i miałam omamy. Z tego wszystkiego schowałam się pod prysznicem i siedziałam tam parę ładnych godzin dopóki ktoś nie zaczął dobijać się do drzwi. Nie reagowałam na to.
Dopiero kiedy
zauważyłam ogromną kałużę z krwi zaczęła do mnie docierać powaga całej
sytuacji. Płakałam, wrzeszczałam…czułam, że za chwilę pożegnam się z tym
światem. Nie mogłam się ruszyć żeby otworzyć drzwi.
Co chwilę traciłam
przytomność, a to co się dzieje widziałam jak w pojedynczych klatkach
filmowych.
Pamiętam jak ojciec
się wydzierał, jak jechałam na sygnale do szpitala. Słyszałam nawet jak rodzice
się na siebie wydzierają i mama płacze. I chyba chciałam umrzeć, bo nie czułam,
że mam dla kogo żyć.
Kiedy się obudziłam w
pokoju siedział ojciec i moja matka. Wyglądali okropnie.
-Wracasz ze mną do Stanów i nawet nie próbuj się sprzeciwiać. Zaliczysz
rok szkolny i pójdziesz na terapię. Nie pożegnasz się z nimi. Matka spakowała
twoje rzeczy i zaraz po tym jak cię wypiszą lecimy do Nowego Jorku. Skończyła
się sielanka, wiem o wszystkim.
Nawet nie chciałam
się nie zgodzić. Jedynie czego żałowałam to tego, że nie mogłam się pożegnać z
zespołem i wyjechałam bez słowa. I czułam, że dobrze robię, bo byłam o włos od
śmierci.
Jedynej rzeczy,
której nie wybaczę sobie do końca swojego istnienia to tego, że przyczyniłam
się do śmierci.
Przyczyniłam się do
śmierci dziecka, które w sobie nosiłam.
Dziecka, które
miałoby już cztery latka i mówiłoby do Billa „Tato”.