piątek, 28 lutego 2014

9

Na wstępie powiem Wam, że ten odcinek zajął mi dużo czasu. Nie wiedziałam jak mam się za to w ogóle zabrać. Straciłam zapał do pisania. Może to przez tą cholerną prace, z której swoją drogą mnie dzisiaj wylali. Witamy w Polsce, nie? 
I coraz bardziej czuję, że zbliżamy się ku końcowi. 
Już Was nie zanudzam miłego (hmmm) czytania.
*

-Kiedy Tom i Ria mówili, że będziesz zajęty, nie uwierzyłem. – Drżącą dłonią wymacałam swoją koszulkę i zakryłam swój biust. Oczywiście Bill dalej przygniatał mnie swoim ciałem i na pewno czuł, że moje serce zaraz eksploduje.
-Gott, Alex, nie strasz mnie. – Zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. - Nie wiesz, że się puka?
-Jak się puka to się drzwi zamyka – odpyskował mu.
-Może mi ktoś wyjaśnić…-spojrzałam na Billa wyczekująco i mocniej przycisnęłam do piersi swoją koszulkę. Byłam zażenowana wtargnięciem tego faceta. Co prawda była to łazienka Billa…ale tak się nie robi, co nie?
-Och wybacz mała – brunet uśmiechnął się do mnie perfidnie. I to chyba oznaczało, że wcale się polubimy. – Jestem Alex…przyjaciel, a ty to zapewne Bian Rothfield.
-Odnoszę wrażenie, że bardzo dużo o mnie słyszałeś – spojrzałam na niego z agresją. Bardzo, ale to bardzo on mi się nie podobał.
-Owszem. Bardzo dużo – oparł się ramieniem o futrynę. – Między innymi to, że za dwa miesiące wychodzisz za mąż za Adama Rodgersa. – Otaksował mnie spojrzeniem od góry do dołu. – Najwyraźniej facet nie wie jak zabawiasz się tutaj skoro suknia dalej się szyje.
-Alex, skończyłeś już. – Bill złapał go za łokieć i wyciągnął z łazienki.
Nie pamiętam kiedy ktoś tak wyprowadził mnie z równowagi. Ten koleś zrobił to jeszcze szybciej niż młodszy Kaulitz. Można by powiedzieć, że miał więcej jadu i ignorancji w sobie niż wagi, bo wcale chudziutki nie był. Billy wyglądał przy nim jak anorektyk , a mimo to wyprowadził go z pomieszczenia.
Ten dupek zepsuł mi kolejny ładny poranek.
Wyszłam od Billa i poszłam do swojego pokoju mocno trzaskając drzwiami. Uhh…niczym dziecko.
Wzięłam szybki prysznic, umalowałam się delikatnie, związałam włosy w koka. Na swój mały tyłek wcisnęłam niebieskie szorty i biały top. Spędzając czas w domu nie musiałam się jakoś specjalnie wysilać żeby cudownie wyglądać. W ciągu ostatnich dni poza szeroką koszulką i spodenkami nie miałam na sobie nic, więc…
Przydałoby się coś zjeść.
Nie chciało mi się szukać Rii więc przedzwoniłam do niej i zapytałam się czy jedzie ze mną na miasto.
-Głupie pytanie, za 10 minut widzimy się w aucie.
Z racji tego, że byłam już gotowa, zeszłam po cichu do garażu. Oprócz psów nie spotkałam po drodze nikogo. Słyszałam bliźniaków oraz tego Alexa jak rozmawiali w salonie, więc nie zwracali na nic uwagi.
Zdążyłam wypalić w aucie zanim zeszła moja towarzyszka. Miała już na nosie swoje wielkie okulary i niezbyt tęgą minę. Nie wiem czy chciałam pytać co się stało. Przy bramie poinformowałam Sakiego, ze jedziemy coś zjeść.
Ria pokierowała mnie do jakiegoś bistro, w którym podobno podają najlepsze naleśniki w całym Los Angeles. W dodatku osadzone było zaraz przy plaży, więc miałyśmy świetny widok z okien.
-Czemu odnoszę wrażenie, że masz zły humor? – Zapytałam gdy kelnerka postawiła przed nami da talerze z puszystymi naleśnikami polanymi czekoladą i posypanymi piankami. Aż szkoda było je tknąć, tak pięknie wyglądały.
-Nie lubię Alexa – odpowiedziała mi i zabrała się za swoją porcję. Przez ten zapach też nie mogłam się powstrzymać i ukroiłam pierwszy kawałek. Matkooo…niebo w gębie! – Ma za duży kredyt zaufania u bliźniaków i bardzo to wykorzystuje. Za bardzo liczą się z jego zdaniem.
-Och, też go nie polubiłam. Z wzajemnością.
-Ten człowiek szanuje tylko ludzi z wielką pozycją w show-biznesie. Bill i Tom promują jego kolekcje w jakiś sposób, więc ten dobrze się przy nich zakręcił.
-Dla ciebie też jest niemiły?
-Nie spodobało mu się to, że się z nim nie zgadzam i Tom to słyszy przez co czasami zmienia zdanie. Jemu to przeszkadza i toleruje mnie tylko dla tego, że jesteśmy parą.
-Mnie dzisiaj rano zjechał.
-Słyszałam jak rozmawiał z Billem na ten temat na tarasie. – Popiła swoją kawę. – Nie brzmiał zbyt przyjaźnie w stosunku do ciebie, a Bill tego nie komentował. Swoją drogą, możesz mi wytłumaczyć to co się dzieje między wami?
-Sama nie wiem.  – Wzruszyłam ramionami i spojrzałam w okno. – Przez to co się dzieje mam mętlik w głowie. Bill jest totalnym przeciwieństwem mojego życia w Nowym Jorku. Tam wszystko mam poukładane, wiem co będzie w przyszłości, a tutaj z nim to jedna wielka niewiadoma, ciągle coś się dzieje co wybija mnie z tego rytmu.
-Czy ty go w ogóle kochasz…albo kochałaś?
Dobre pytanie.
Nigdy nie zastanawiałam się nad tym. Nie wiedziałam czy to co było między nami to miłość, szczeniackie zauroczenie czy wyładowanie stresu. Co ja mogłam wiedzieć o tym kiedy miałam 17 lat? A Bill był tak naprawdę moim pierwszym chłopakiem.
Rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Pamiętam, że wyjechałam z mamą do Rosji, do swoich dziadków. Moja mama robiła wszystko żeby wybić się jako zawodowa makijażystka i chociaż w ¼ zapewnić mi warunki życia jakie miałam w Stanach przed ich rozwodem. Nie chodziłam tam do prywatnej szkoły, na zajęcia nie zawoził mnie kierowca. Musiałam nauczyć się żyć jak przeciętny człowiek, a nie jak córka miliardera. Oczywiście ojciec płacił alimenty i to nie małe…ale musiałam nauczyć się funkcjonować jako klasa średnia żeby jakoś poradzić sobie w życiu.
-Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie – zgarbiłam się i wróciłam do jedzenia.
Na szczęście nie poruszałyśmy już takich tematów.
Żadna z nas nie chciała jeszcze wracać do domu. Posiedziałyśmy trochę na plaży, zwiedziłyśmy odrobinę Los Angeles. Chociaż zwiedzanie to za dużo powiedziane jeżeli chodziło tylko o wypasione centra handlowe, zakątki ze świetnymi butikami i market, w którym zrobiłyśmy jakieś zakupy. Mogłam powiedzieć, że nie znosiłam tego miasta, ponieważ wszystko było daleko i jeżeli nie masz auta, to nie masz po co iść. W Nowym Jorku delikatesy są prawie na każdym rogu, tak samo jak kawiarnie czy puby. Tutejsi mieszkańcy marnują pół życia, żeby gdzieś dojechać.
Po tym jak wróciłyśmy do domu zamknęłam się w swoim pokoju i schowałam się pod kołdrą. Straciłam ochotę na przebywanie w towarzystwie, a przede wszystkim nie chciałam się natknąć na Alexa.
On jak i rozmowa z Rią sprawiła, że znowu zaczęłam rozmyślać o swoim życiu.
O tym w jaki sposób wróciłam do ojca i o Adamie.
Mój ostatni miesiąc w trasie z Tokio Hotel był najgorszym koszmarem mojego życia.
Waliło mi się całe życie.
Zaczęło się od problemów ze szkołą. Przez to, że wyjechałam w trasę, zrezygnowałam ze stacjonarnej nauki, którą zastąpiła szkoła przez internet. Przestałam się uczyć, zawalałam przedmioty, nie mogłam poprawić przedmiotów. Mój czas został zajęty przez imprezy i bieganie za Billem. Do tej pory zastanawiam się jak mogłam tak funkcjonować. Nigdy nie wlewałam w siebie tyle alkoholu jak tam. Każdy dzień kończył się imprezą w hotelowym pokoju i po dłuższym czasie łapałam się na tym, że nie potrafiłam funkcjonować bez wypicia. Ale alkohol nie był najgorszą rzeczą jaka mi się przytrafiła.
Show-biznes kręcił i kręci się wokół alkoholu, seksu i narkotyków, a ja z żadnego nie rezygnowałam.
Na początku zaczęłam palić trawkę. Tłumaczyłam sobie, że to dla relaksu.
W końcu to przestało na mnie działać i zaczęłam brać coś mocniejszego.
Kokaina, amfetamina, metaamfetamina…mogłam wybierać co chciałam, zawsze miałam do tego dostęp i pieniądze. W tym świecie to było normalne. Nie poznałam żadnej gwiazdy, która by tego nie robiła. Spodobało mi się to życie. Nie interesowało mnie nic, nie bałam się niczego. Miałam pieniądze i robiłam co chciałam.
Wciągałam, piłam i pieprzyłam się z Billem jak króliki byleby nie zaciągnął do łóżka jakiejś fanki. Byłam jego prywatną kurwą, którą miał na kiwnięcie palcem.
Jak inaczej można nazwać dziewczynę, która dawała dupy tylko po to by facet nie zastąpił jej pierwszą lepszą z ulicy?
Pamiętam jak pewnego dnia, kiedy byliśmy w Paryżu trafiłam na swojego ojca. Unikałam z nim kontaktu od dłuższego czasu czego nie chciał tolerować.
Tego dnia strasznie bolał mnie brzuch i od kilku dni wymiotowałam. Oczywiście nie przyznawałam się do tego i kłamałam, że musiałam się czymś zatruć. I wszyscy mi uwierzyli.
Siedziałam wtedy zamknięta w pokoju hotelowym. Zdążyłam pokłócić się z Billem, a nawet się z nim poszarpać. Krzyczał, że ma mnie dość, że za bardzo się staczam i jak tak dalej będzie to mnie zostawi. Nie chciałam tego i obiecałam sobie ostatnią kreskę.
 Na blacie obok zlewu leżała torebeczka z amfetaminą, a właściwie resztki niej. Pamiętam, że strasznie się pociłam i miałam omamy. Z tego wszystkiego schowałam się pod prysznicem i siedziałam tam parę ładnych godzin dopóki ktoś nie zaczął dobijać się do drzwi. Nie reagowałam na to.
Dopiero kiedy zauważyłam ogromną kałużę z krwi zaczęła do mnie docierać powaga całej sytuacji. Płakałam, wrzeszczałam…czułam, że za chwilę pożegnam się z tym światem. Nie mogłam się ruszyć żeby otworzyć drzwi.
Co chwilę traciłam przytomność, a to co się dzieje widziałam jak w pojedynczych klatkach filmowych.
Pamiętam jak ojciec się wydzierał, jak jechałam na sygnale do szpitala. Słyszałam nawet jak rodzice się na siebie wydzierają i mama płacze. I chyba chciałam umrzeć, bo nie czułam, że mam dla kogo żyć.
Kiedy się obudziłam w pokoju siedział ojciec i moja matka. Wyglądali okropnie.
-Wracasz ze mną do Stanów i nawet nie próbuj się sprzeciwiać. Zaliczysz rok szkolny i pójdziesz na terapię. Nie pożegnasz się z nimi. Matka spakowała twoje rzeczy i zaraz po tym jak cię wypiszą lecimy do Nowego Jorku. Skończyła się sielanka, wiem o wszystkim.
Nawet nie chciałam się nie zgodzić. Jedynie czego żałowałam to tego, że nie mogłam się pożegnać z zespołem i wyjechałam bez słowa. I czułam, że dobrze robię, bo byłam o włos od śmierci.
Jedynej rzeczy, której nie wybaczę sobie do końca swojego istnienia to tego, że przyczyniłam się do śmierci.
Przyczyniłam się do śmierci dziecka, które w sobie nosiłam.
Dziecka, które miałoby już cztery latka i mówiłoby do Billa „Tato”.

7 komentarzy:

  1. :OOOOOOO
    Aż mam dreszcze po przeczytaniu... Nie spodziewałam się, że Bian ma za sobą coś takiego. Bill wie? :O Nie wie?

    Bardzo współczuję utraty pracy, zwłaszcza że ostatnio siedziałaś tam prawie cały czas... Na razie blog niech idzie w odstawkę, jeśli w grę wchodzą takie problemy, nie poddawaj się tylko i nie załamuj :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co ty? :D Billy im mniej wie tym lepiej śpi :P

      Nie ma co współczuć utraty pracy tylko tego przez co ja tam przechodziłam. Za śmieciową umowę i pensję trochę większą niż zasiłek nie pozwolę sobie na takie pomiatanie, zastraszanie i wymęczanie. Nie po to na blachę uczyłam się kodeksów w Policji żeby tak mnie traktowano. Teraz przynajmniej mam czas żeby przygotować się do egzaminów, które czekają mnie pod koniec marca, wyspać się i odstresować.
      Ja się nie poddaję i nie załamuję. Wiem na ile mnie stać.
      Dziękuję za miłe słowa :)

      Usuń
    2. Ale będzie miał szok, jak się dowie :D No bo się dowie? Musi...

      No to rzeczywiście nieciekawie :< Ale nic nie dzieje się bez przyczyny, zaraz dopadniesz coś lepszego! :D Ważne, że wierzysz w siebie, bo bez tego ani rusz!

      Usuń
  2. o kurde no to mnie zagielas z ta ciaza... Czemu nie powie Billowi ze ojciec ja zabral ze nie pozwolil sie pozegnac czemu poprostu nie powie calej prawdy... A szkoda ze to nie Adam byl... Ale cos czuje ze sie dowie od tego Alexa co Biam tam robi... CZekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bożeeeee ten blog jest taki cudowny. Usiadłam dzisiaj wieczorem i przeczytałam wszystkie notki nie ruszając się z miejsca! Boję się, że gdy Bill dowie się o dziecku wszystko runie, ale bądźmy dobrej myśli. ( ; Życzę dużo weny i czekam z niecierpliwością na nexta. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny odcinek. Myślałam że to Adam przyjechał ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny Alex. Żadnego wstydu. Po prostu wchodzi i się przedstawia. Normalnie człowiek z „klasą”. Ach, no i przypiera słowami do muru jak mało kto. Lubię gościa, tylko trochę szkoda Bian i Rii, skoro bliźniacy tak bardzo liczą się z tym, co mówi. Poza tym bardzo zgrabnie opisałaś historię życia Bian. Poczytałabym więcej, zwłaszcza jeśli chodzi o końcówkę, która była bardzo... niespodziewana.

    OdpowiedzUsuń