poniedziałek, 10 lutego 2014

7



A rozpieszczę Was w ten poniedziałek! Miłego czytania. :D

 ***

Playhouse był jednym z najpopularniejszych klubów w Los Angeles. Zarezerwowanie stolika graniczyło z cudem. Chyba, że masz znane nazwisko, albo takich przyjaciół, a ceny na pewno nie ściągały klasy średniej. Znaczy się, ściągały, bo przecież w tym miejscu często bawiła się śmietanka towarzyska. Zaczynając na Ekipie z New Jersey, kończąc na Lindsey Lohan czy Rihannie.
Na parkingu klubu czekali na nas znajomi bliźniaków- Shiro Gutzie, producent muzyczny, który już współpracował z zespołem oraz jego dziewczyna, Shay Tod, która projektuje z jego pomocą kostiumy kąpielowe. Byli bardzo miłą parą.
Mimo tego, że wchodziliśmy do klubu tylnym wejściem, nie udało się ominąć papparazzi. Te hieny miały tak mocne lampy, że mimo dobrych okularów, człowiek mógł oślepnąć.

-Panno Rothfield, czemu zawdzięczamy wizytę w Los Angeles? Czyżby zaręczyny były już nie ważne i wracasz na stare, tokijskie śmieci?
-Gdzie jest Adam Rodgers? Czy to prawda, że ślub jest odwołany?
-Bill, to twoja dziewczyna? Czym ty odbiłeś ją z rąk miliardera?
-Ria, w którym miesiącu ciąży jesteś?

Reszty pytań już nie słyszałam, bo ochrona wprowadziła nas do środka. Po zdjęciu okularów widziałam na ścianie białe kropki. Co oni mają za lampy?!
-Czy ja przytyłam, że wyglądam jakbym była w ciąży?
-Nie wciągasz brzuszka na zdjęciach. – Zażartował Tom i pocałował ją w czoło.
Po otwarciu drzwi na główną salę, uderzyła we mnie bardzo głośna muzyka, a moc basu aż czułam w kościach. Wszędzie kolorowe neony, lasery, sztuczny dym i tłum ludzi pochłonięty tańcem albo rozmowami przy wyszukanych drinkach. W powietrzu unosił się zapach dymu z papierosów, a mieszanka perfum mogła po dłuższym czasie zemdlić.
-Nie zatrzymuj się – Tom złapał mnie za przedramię – na tej sali kręci się sporo reporterów, mamy zarezerwowane miejsca w mniej zaludnionej części.
Tak też było. Wejście na schody pilnowało dwóch ochroniarzy, a widząc nas, zdjęli czerwony sznur i kiwnęli na powitanie. Przeszliśmy też czarnym korytarzem, który oświetlały tylko różowe neony w ścianach, do mniejszej sali. Kilka stolików było już zajętych, parę osób tańczyło na parkiecie. Patrząc na znane mi kreacje kobiet, idealne kroje męskich garniturów czy biżuterię, wiedziałam, że ta salka to miejsce dla wysoko postawionych ludzi. Nie musiałam się też martwić tym, że moje zdjęcia trafią do każdego szmatławca czy portalu plotkarskiego. Każdy tu znał zasady i nikt nie zamierzał ich łamać. Prywatność była czymś, za co oddawali ogromnie pieniądze.
Zajęliśmy miejsca przy stoliku. Te czarne, skórzane kanapy aż krzyczały żeby się rozluźnić. Siedząc, miałam przed sobą panoramiczny widok na cały dolny klub przez szybę weneckiego lustra.
-Dobry wieczór państwu, nazywam się Rose i dzisiaj to ja obsługuję ten stolik. Chcą państwo już coś zamówić czy przyjść za chwilę? Mogę również polecić na dzisiaj arbuzowe Mojito lub Blue Hawaiian.
Nie zorientowałam się, kiedy Rose zabierała pustą szklankę i stawiała przede mną już czwartego (?!) kolorowego drinka. Nie odczułam tego jeszcze w nogach, ale w języku na pewno. Na szczęście reszta również nie była najtrzeźwiejsza, więc moja plątanina językowa nie bawiła tak bardzo.
-Dziewczynki! – Shay nagle wstała. – Leci „Under Control”, szybko na parkiet!
Krótka i obcisła sukienka nie pozwalała na mocne wyginanie ciała ale udawało mi się za nimi nadążać. Na szczęście na parkiecie była większa grupka ludzi, więc nie wyróżniałyśmy się zbytnio.
Zamknęłam oczy i zaczęłam kręcić biodrami w wolniejszy rytm piosenki. I rzeczywiście potrzebna mi była taka rozrywka. Nie żaden bal charytatywny, nie kolejna biznesowa kolacja. Impreza w gronie znajomych była dla mnie niczym wybawienie. Znowu mogłam poczuć się jak nastolatka, która nie musi przestrzegać etykiety. Euforia, wolność, szczęście – tymi słowami mogłam opisać te chwile.
Gdy Ria dostrzegła zamówione shooty na naszym stoliku, wyciągnęła nas z parkietu. Każdej z nas przypadł jeden żółty, zielony, niebieski i różowy. Wyglądały tak ślicznie, że aż szkoda było je wypić.
-To za co pierwsza kolejka? – Zapytała Shay i podniosła pierwszy kieliszek, a my poszłyśmy w jej ślady. – Już mam…za najlepszych chirurgów plastycznych, żeby zatrzymali dla nas czas.
-To było dobre! Tak więc – Ria podniosła kolejny kieliszek – wypijmy za to by być ostatnimi i jedynymi kobietami w życiu naszych facetów.
Drugi shoot wszedł mi trochę ciężej niż pierwszy. Czy to ja miałam tak słabą głowę, czy barmani dodawali nam za dużo alkoholu?
-Dawaj Bian – do ręki wciśnięto mi kieliszek z niebieskim trunkiem – twoja kolej.
-A ja – podrapałam się po głowie – proszę o to żeby nasi mężowie i kochankowie nigdy się nie poznali. – Przechyliłam szybko kieliszek i skrzywiłam się. – A czwarty za co?
-Za długi, mokry i wyuzdany seks moje drogie kobiety! – Odpowiedział Tom i stuknął się z nami swoim drinkiem.
I ten czwarty, słodki, różowy shoot mnie zabił.

Nie dosłownie. W każdym razie urwał mi się film. Gdzieś w podświadomości błyskały mi sceny z tańca na stole, kolejne drinki…
Dopiero w pełni świadoma swoich czynów ocknęłam się w sypialni…naga.
 Mając nad sobą Billa.
Odnalazł ustami moje wargi. Kochał się z nimi, pieścił językiem. Jego ręce błądziły po piersiach, biodrach i pośladkach. Ja tymczasem tylko jęknęłam cicho, zarzuciłam mu ramiona na szyję i zanurzyłam palce w splątanych włosach. Od dawna pragnęłam dotyku mężczyzny…jego dotyku, ale to co on teraz ze mną robił, było zdecydowanie lepsze niż sobie wyobrażałam. Obsypywał pocałunkami mój policzek, dotknął językiem wnętrza ucha, a potem przesunął się jeszcze niżej by chwycić wargami sutki.
Odchyliłam głowę w tył i zamknęłam oczy, żeby lepiej poczuć magiczny dotyk jego gorących ust i chłodnego metalu kolczyków.
-Och, Bill…
Przez moment się nie poruszał i spojrzałam na niego. Obserwował mnie jakby na coś czekał.
-Jeśli puścisz moje włosy, będę mógł kontynuować.
Na widok szerokiego uśmiechu zaczerwieniłam się i puściłam jego włosy. Jego cudowne usta pozostawiły ślad mokrych pocałunków wzdłuż dolnej części piersi, żeber, a następnie do pępka.
Przesuwał się w dół mojego ciała, ssąc szlak na podbrzuszu. Spazm wstrząsnął moim ciałem i zaśmiałam się.
-Dalej masz tu łaskotki?
-Mhmmm…
Położył dłoń na moim nagim udzie i tak długo i delikatnie wodził po nim palcami, że zaczęłam się niecierpliwić. Nie potrafiłam dłużej leżeć nieruchomo. Poruszyłam biodrami, wybiegając naprzeciw jego dłoniom. Pokręcił głową i wsunął dłoń między moje uda, lekko przycisnął. Drażnił mnie, kiedy zataczał nią małe kręgi. Kiedy z moich ust zaczęły wypływać błagania, wsunął ją głębiej.
Dotyk Billa był tak niezwykły, że przyciągnęłam go do siebie mocniej i wtulając twarz w jego szyję, jęknęłam. On nadal odprawiał swoje czary, a ja zapominałam o całym świecie.
Zacisnęłam dłonie w jego włosach, przyciągnęłam jego twarz i pocałowałam go, wkładając w to tyle uczucia na ile było mnie w tej chwili stać. Czułam zamęt w głowie i skurcz, który aż krzyczał, że stoję na skraju nowego świata, cudownego i strasznego.
-Otwórz oczy skarbie i rozluźnij się – szepnął, całując moje czoło. Patrząc w jego niemal czarne tęczówki, miałam ochotę się rozpłakać. Mój kochany Billy…- Złapię cię, kiedy będziesz spadać.
W tej chwili ufałam mu całkowicie, byłam gotowa zrobić wszystko, co mi każe.
Po chwili rzeczywiście miałam wrażenie, że spadam prosto w otchłań rozkoszy, a całe ciało pulsowało w uniesieniu.
I takie spełnienie było możliwe tylko dzięki niemu.
Mojemu brązowookiemu królowi z Loitshe.
*
Kilka godzin wcześniej.

-Ria, gdzie ty jesteś!? – Krzyknęłam kiedy nie znalazłam jej w swojej sypialni. Zdążyłam już poprawić swój makijaż po rozmowie z Tomem i mogłam się już ubierać do wyjścia. Pomińmy to, że biegałam po domu w krótkim szlafroczku, bo nie przyniosła mi sukienki. –Ria!
-Jesteśmy u Billa, właź! - Zapukałam w uchylone drzwi i weszłam do pokoju. Przy niskim stoliczku siedziała cała trójka. – Chodź, chodź, siadaj. – Poklepała puste miejsce obok siebie.
-Coś się stało? Co to za zebranie?
-Zebranie wspomagające – zaśmiał się Bill i wyciągnął ze swojej torby małą, wypełnioną do połowy saszetkę. – Nie jesteś nowicjuszem Bian, więc kolejka cię nie ominie.
Dla mnie w tym momencie czas się zatrzymał. I toczyłam w środku walkę z samą sobą. Przecież obiecałam ojcu, Adamowi…sobie.
Przymknęłam drzwi od pokoju i usiadłam obok Rii, która z uśmiechem zacierała ręce.
Bill wysypał część towaru z torebeczki na szklaną podkładkę i kartą zaczął rozdzielać porcje.
-Co ty taka blada się zrobiłaś Bian? – Zapytał Tom. – To tylko koka, gorsze rzeczy wciągaliśmy.
-Tak, tylko…
-Dawno nie brałaś? – Przerwał mi, a ja przytaknęłam twierdząco. – Billy, wydziel jej mniejszą porcje, nie chcemy przecież żeby totalnie nam odleciała.
-Okej, gotowe. – Odłożył kartę i przysunął podstawkę w moją stronę. – Czyń honory skarbie.
Posłał mi swój cwany uśmieszek i spojrzał na mnie wyczekująco.
- Co mi szkodzi – powiedziałam i nachylając się nad swoją porcją, zakryłam jedną dziurkę nosa.

6 komentarzy:

  1. Dzię-ku-je-my za rozpieszczanie nas. <3 No tak, czego można było się spodziewać po tej wybitnej śmietance towarzyskiej. Nie lubię narkotyków. Nie lubię o nich czytać, słuchać, a nawet pisać. Ale jakby nie patrzeć ten temat króluje wśród gwiazd dużego formatu, więc nie dziwi mnie, czemu go tu poruszyłaś. :) A tak w ogóle... to oni przecież nie mieli jeszcze ze sobą... jak tak można?! Ona ma narzeczonego! xDD Mimo wszystko uśmiech z mojej twarzy nie schodzi i mam nadzieję, że jeszcze przez długi czas będzie na niej gościł, więc... nie psuj im tego zbyt szybko. :D Z góry dziękuję! :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo poniedziałku humor mi dzisiaj dopisuje. Może to dlatego, że słoneczko ładnie świeciło :D Zamysł tego opowiadania powstał dawno temu i do tej pory zastanawiałam się czy ruszyć z tematem narkotyków czy zrobić to jakoś inaczej. Zdecydowałam, że ten temat rusza ludzi trochę bardziej. I jeszcze styczność z takimi sprawami w mojej pracy skłoniła mnie do niego. Owszem, Bian ma narzeczonego, ale czy będąc na haju doprawionym dużą ilością alkoholu człowiek pamięta o takich rzeczach? Billy zapewnił jej rozrywkę, której ona od dawna nie miała. Kobieta, która jest zaniedbywana przez swojego faceta szuka szczęścia w ramionach innego. Gott...już nic nie piszę w tym temacie xD
      Mam nadzieję, że nie zdejmę szybko tego uśmiechu. :) :***

      Usuń
  2. Hmm, no i nie wiem co mam tu napisać... Chyba wolałabym, żeby to się stało na trzeźwo, bo teraz nie lubię Billa xd Nieładnie tak rozwalać związek, nawet jeśli jemu się on nie podoba. Ale ogólnie coś jest w powietrzu, jakaś sprzyjająca takim wątkom aura, bo ja też napisałam coś fajnego, no ale publikacja za 15 odcinków :P
    No nic, czekam po prostu na rozwój wydarzeń bo na razie nie ogarniam co jak i dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooj...nie pisz tylko, że Cię zawiodłam :( Oczywiście, że nie ładnie brać się za czyjąś "własność". Tak jak napisałam w komentarzu wyżej - zaniedbywana kobieta szuka szczęścia w ramionach innego. Chyba nie zabronimy jej tego, nie? ;) Dodajmy jeszcze, że totalny haj, doprawiony alkoholem nie kończy się dobrze.
      Boże, Boże, Bożenkoooo! Daj mi tyyyyyle cierpliwości :D
      Starałam się w tym odcinku naprowadzić Was na to co się działo pięć lat temu, ale nie napiszę o wszystkim od razu :D

      Usuń
    2. Nie zawiodłaś, bo ja nie mam żadnego zamysłu na to opowiadanie w sensie "chciałabym żeby było tak i tak", tylko przyjmuję co nam dajesz :P
      Poczekam cierpliwie :)

      Usuń
    3. Zapomniałam, Jersey Shore mnie rozwaliło XD Hahah szkoda, że ich nie spotkali XD

      Usuń