sobota, 22 marca 2014

10

Po dłuższej przerwie, wracam, nie wiem czy w dobrej formie. Oby ten zastój mnie nie dopadał tak często.
Ostrzegam również, że ten odcinek może zawierać odrażające dla kogoś sceny. 
*

„ Nie możesz jeszcze wrócić do LA na kilka dni? Ledwo zjadłyśmy kolację, a ty już musiałaś wracać do tego buca. Chciałyśmy z Rią zabrać Cię na szaleństwo niczym w Pretty Woman, a tak to nacieszymy się Rodeo Drive bez Ciebie :(. Przemyśl to, bo do ślubu masz jeszcze sporo czasu.”


I jak ja miałam ci kochana mamo wytłumaczyć, że znowu nie stawiłam czoła sytuacji i wolałam od tego uciec? Powiedzieć ci, że jestem tchórzem, którego najwyraźniej trzeba przez całe życie prowadzić za rączkę? Obiecałam ci, że więcej nie skłamię…ale nie potrafię. Chyba wzięłam sobie za motto życiowe „ Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz”, które nie tyczyło się tylko i wyłącznie mojej osoby.
Od mojego przylotu do Nowego Jorku minęły dwie godziny. Port lotniczy Newark-Liberty wcale nie przywitał mnie tak ciepło, jak mogło mi się wydawać. W przenośni i dosłownie. Była pierwsza połowa maja, najpiękniejszego miesiąca w roku, a ja wcale tego nie mogłam dojrzeć. Widziałam tylko zasyfione ulice, które pod koniec jazdy zastąpiły te piękne, zamieszkałe przez bogaczy. Nie czułam tego kalifornijskiego słońca tylko zaduch, który zwiększał się wraz z wysokością budynków.
Apartament na Manhattanie wcale nie dawał mi ukojenia. Wraz z przekroczeniem jego progu na mojej szyi zawinęła się niewidzialna pętla, która odbierała mi dostęp do swobody…do szczęścia. Może i w Los Angeles zgubiłam szacunek do swojego ciała, które bez skrupułów oddawałam Billowi, ale w Nowym Jorku gubiłam szacunek do samej siebie…i zrobiłam to dzięki wpływowi Adama. Tylko szkoda, że od tego drugiego nie mogłam się tak szybko uwolnić, jak od pierwszego. Czy to nie byłoby łatwiejsze? Czy nie sprawiłoby, że poczułabym się lepiej?

Mieszkanie było puste. Nie dochodził do mnie nawet najmniejszy szmer, nie licząc niespokojnych uderzeń mojego serca. Odwiesiłam klucz, złapałam walizkę i udałam się z nią do sypialni.
Jedynie co się w niej zmieniło to ilość kurzu na ciemnych meblach, a właściwie to jego brak. Te same zasłony, ta sama biała pościel z egipskiej bawełny, te same książki koło łóżka. Ten pokój nie wyglądał jakby był używany przez parę, a wręcz był jak na pokaz.
Zaniosłam bagaże do wspólnej garderoby. Tu też się nic nie zmieniło. Po mojej stronie wisiało pełno ubrań w przyjaznych kolorach, szykowne sukienki, torebki, buty, biżuteria, kiedy od strony Adama czuć było dystans i chłód. Idealnie skrojone garnitury, przeważające czernie, szarości, brązy. Na części mojego narzeczonego zawsze panował pedantyczny porządek. Ubierał się szybko, byleby nie patrzeć na moją nieuporządkowaną połowę, która go raziła.
Dopiero po powrocie z Los Angeles poczułam jak bardzo jesteśmy dla siebie obcy, jak wiele nas różni. Adam jest człowiekiem praktycznym i prostym, a wręcz nudnym. I im więcej czasu z nim byłam, tym bardziej szłam w jego ślady. Może kilka zmian wyrwie go z tej szarej rzeczywistości?
Złapałam ołówkową, miętową spódniczkę, biały top i brązową ramoneskę. Jeżeli w ciągu godziny uda mi się odświeżyć po podróży to zdążę złapać go w pracy i może uda mi się go zabrać na obiad.
Prysznic i makijaż robiłam w ekspresowym tempie. Włosy tylko wysuszyłam i splotłam w kłosa. Jeszcze kolczyki, zegarek, naszyjnik, przepakować rzeczy do innej torebki. Na stopy wsunęłam szpilki nude i już mogłam wychodzić. Po drodze z sypialni do drzwi wyjściowych użyłam perfum i już miałam wychodzić
- Jeszcze okulary – mruknęłam do siebie i zawróciłam. Słońce nie było tak mocne jak w Kalifornii, ale tu też wypadało je mieć.
Cisze w mieszkaniu przerwało otwieranie drzwi. Na dźwięk głosu Adama i KOBIETY, szybko schowałam się w garderobie. Co on do cholery wyprawiał?! Moje oczy otworzyły się jeszcze szerzej, gdy usłyszałam ich głosy w sypialni.
-Jesteś pewien, że nikogo nie ma? Czuć perfumy tej całej Rothfield.
- Mówiłem ci, że to pewnie sprzątaczka. Bian ma zadzwonić, gdy będzie wracać, bo mam wysłać po nią samolot.
- Wyższa pierdolencja nie poleci jak normalny człowiek? – Co za suka!
- Skończmy ten temat. Mamy lepsze rzeczy do zrobienia.
Rozmowę zakończyło włączenie wieży, szelest pościeli…a ja zbladłam jeszcze bardziej. Wyciągnęłam z torebki telefon i wyłączyłam w nim dźwięki. Jedyną osobą, o której teraz pomyślałam, był tata. Czym prędzej wybrałam jego numer.
- Bian, kochanie! W końcu dzwonisz do…
-
Nie teraz tato.
- Czemu szepczesz?
- Wróciłam do Nowego Jorku, a przed chwilą do mieszkania wrócił Adam z kochanką. Musisz tu przyjechać, teraz.
- Załatw to jak na Rothfieldów przystało. – Usłyszałam szmery, świadczące o tym, że podniósł się z fotela. – Jadę do ciebie, ale przestań się chować, bo nie zawsze będę w stanie ci pomóc.
- Weź klucze od mieszkania i pospiesz się.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. I co ja mam teraz zrobić? Nikt mnie nie uczył jak mam sobie radzić ze swoim facetem i jego kochanką w pokoju obok.
Rothfield, weź się w garść! On cię zdradza w TWOIM mieszkaniu, na TWOIM łóżku!
Kiedy usłyszałam jej pierwsze jęki, stanęłam na baczność. O nie, tak nie będzie.
- Rozumiem Rodgers, że wolisz kobietki tańsze i głupsze? – Oparłam się o framugę drzwi łączących sypialnię i garderobę. Obydwoje gwałtownie wstali z łóżka, a ja skrzyżowałam ramiona. – Wiesz, że ta sceneria kończy ci interesy z moim ojcem, co przekłada się na obroty twojej firmy?
- Bian, co ty tu robisz?!
- Co za miłe powitanie! – Zaśmiałam się ironicznie i przeniosłam wzrok na czarnowłosą zdzirę. – Nie przedstawisz nas? – Pstryknęłam palcami i wskazałam na nią. – Ja cię znam, mimo tego, że jestem, cytuję „ wyższą pierdolencją”. Ty musisz być Gina, asystentka Adama. Klasa wyższa zapamiętuje klasę robotniczą, bo w końcu to was ganiamy po kawę i to wy sprzątacie nasze brudy.
- Nie będziesz mnie obrażać! – Oburzyła się i wstała z łóżka w samej bieliźnie.
- Będę, jesteś w moim domu, na moich zasadach. Ubieraj się i wynoś stąd. – Spojrzała na Adama i najwyraźniej spodziewała się, że on będzie się ze mną o to spierał. No cóż, bardzo się zdziwiła, kiedy on milczał. – Natychmiast!
Adam uciekł do garderoby i zostawił Ginę samą. Była wściekła, bo jej twarz była niemal bordowa. Pospiesznie zaczęła wciągać na siebie ubrania, które leżały porozrzucane po podłodze.
- On cię nie kocha – zaczęła. – Obiecał mi, że zerwie zaręczyny.
- Niczego ci nie obiecywałem, nie kłam!
- Ja jego też nie – niespodziewanie on pojawił się koło mojego boku, ale nie zwróciłam na to uwagi i kontynuowałam. – Czego ty się po nim spodziewałaś? Że zostawi mnie dla kogoś bez kontaktów i pieniędzy? W jakim ty świecie żyjesz? To nie jest człowiek, który dla „miłości” zostawi pieniądze i pozycję. – Podałam jej torebkę i ruszyłam do wyjścia, a ona za mną.
- Niech zdycha boleśnie i samotnie – posłałam jej delikatny uśmiech i zamknęłam za nią drzwi.
Najgorszym dla mnie będzie rozmawianie z Adamem. W potyczkach słownych on zawsze był górą. Miał wrodzoną charyzmę, której mu zazdrościłam, a której zawsze mi brakowało. Musiałam przyznać, że w tej chwili brakowało mi młodszego Kaulitza, bo to równy przeciwnik w słownych potyczkach dla Adama.
- Co miały znaczyć twoje słowa? – Podniosłam głowę na dźwięk jego głosu. Stał przede mną ubrany w proste jeansy i koszulę. – Chyba nie myślisz, że tak po prostu ode mnie odejdziesz?
- Nie, z efektami specjalnymi! – Zaśmiałam się ze swojego żartu. I na moje szczęście poczułam się na tyle odważnie, że stanęłam na wprost niego z wysoko uniesionym podbródkiem. – Ślubu nie będzie, a z nami jest koniec.
- Przecież ty mnie też zdradziłaś! Myślałaś, że nie dowiem się o tym, że spałaś z tą ciotą?! – Przyparł mnie mocno do ściany, zacisnął rękę na moich nadgarstkach, a drugą mocno złapał mnie za podbródek. – Nie jesteś niewinna. Za mało ci problemów zrobił, że pobiegłaś znowu dać mu dupy?!
- Puść mnie!
- Przez niego zaczęłaś ćpać, byłaś dla niego szmatą, którą nawet nie przejął się, gdy leżała w szpitalu i walczyła o życie. – Ścisnął mnie mocniej. – Strzelił ci bachora, którego nie byłaś w stanie utrzymać przy życiu, a ty dalej do niego lgniesz. Za mało zmieszał cię z gównem?
- Nie bardziej niż ty – wysyczałam mu w twarz. – On mnie nigdy nie uderzył i do niczego nie zmuszał. I ciągle widzi we mnie kobietę, o której ty najwyraźniej zapomniałeś.
- To ja ci pokażę jaką kobietą jesteś – zabrał swoją rękę z mojego podbródka, by po chwili uderzyć mnie w brodę. Straciłam przytomność.
Ocknęłam się z twarzą wciśniętą w poduszkę.
Kiedy chciałam się podnieść, poczułam opór. Moje ręce i nogi były przywiązane do łóżka.
- Adam! – Od uderzenia jeszcze kręciło mi się w głowie, mimo tego zaczęłam szarpać wiązania. Na nic to się nie zdało, a szorstka faktura sznura raniła moje nadgarstki. – Adam!
- Jeżeli nie przestaniesz krzyczeć to cię zaknebluję – rozwiązał sznurek od szlafroka, w który musiał się przebrać, kiedy leżałam nieprzytomna. Ile czasu już minęło? I dlaczego jeszcze nie było mojego ojca?!
- Wypuść mnie! To wcale nie jest śmieszne!
- Ja tam zaczynam się dobrze bawić, w końcu! – Materac ugiął się pod jego ciężarem, kiedy kolanami wszedł na łóżko. Gdy podciągał moją spódniczkę do góry, zaczęłam się szarpać jeszcze mocniej. On nie może tego zrobić. Człowiek, który brał udział w wielu akcjach charytatywnych. Facet, za którego miałam wyjść za mąż i założyć rodzinę?!
Błagam, niech to będzie skutek haju i obiecuję, że już nigdy nic nie wciągnę, ani nie zapalę. To jest naprawdę zły sen.
– Mam nadzieję, że lubisz seks analny – wymruczał i zerwał ze mnie stringi. Moja bezradność była dla niego rozrywką, sprawiała, że się śmiał, jakby oglądał dobrą komedię.
- Natychmiast mnie rozwiąż! To wcale się dla ciebie dobrze nie skończy ty skurwysynie! – Szarpnął mnie za włosy i przysunął swoją twarz do mojej.
- Powiedziałem żebyś milczała – puścił mnie i sięgnął po opakowanie prezerwatyw i założył jedną na siebie. – Ponieważ jesteś niegrzeczną suką, nie ułatwię ci tego. Nie myśl sobie, że możesz mnie zastraszać. Jesteś za słaba.
Mimo moich krzyków, a nawet błagania, nie zamierzał przestać. Rozsunął moje pośladki i z perfidnym uśmiechem, wymalowanym na tej gębie, wszedł w odbyt jednym pchnięciem.
Bolało niemiłosiernie.
Z każdym jego pchnięciem miałam ochotę umrzeć. Ten…człowiek zgotował mi piekło, najgorsze z możliwych. Jeszcze nigdy nie czułam się tak zbezczeszczona, poniżona.
Facet któremu ufałam, który pomagał mi po tym co przeszłam w Europie, był w tym momencie moim największym koszmarem. Koszmarem, który był rzeczywistością i miałam wrażenie, że to dopiero początek tego, co on może mi zgotować.

3 komentarze:

  1. O ranyy! Witaj.. weszłam tu po raz pierwszy. przeczytałam wszystkie twoje części, zaciekawiłaś mnie:D i będę czekać z niecierpliwością:) Kurczee..mam nadzieję że jej ojciec ją uratuje od tego.. Adama..! pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego jej ojciec nie mógł przyjść zanim ten dupek się do niej dobrał...?

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że Bian wypruła z LA jak tylko nadarzyła się ku temu okazja. A mogłoby być tak pięknie między nimi, chyba. Przynajmniej Bian przekonała się jakim sukinkotem jest Adam... Gdyby Bill tam był to by mu na to nie pozwolił. Gdyby był tam ktokolwiek, do niczego by nie doszło. Ojaaa...

    OdpowiedzUsuń