wtorek, 28 stycznia 2014

Prolog

Witam moi Drodzy!
Nie jestem zbyt dobra w powitaniach, co musicie mi wybaczyć :) Swoją „karierę” z pisaniem opowiadań zaczęłam parę ładnych lat temu – nie jest to mój pierwszy blog. Niemniej jednak mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić to wszystko do końca, tak by móc płakać z Wami na ostatnim odcinki (ze szczęścia lub nie, jeszcze nie wiem). Po prostu mam nadzieję, że moja fantazja w jakimś stopniu Wam się spodoba i będziecie tu wracać. Chciałam też poinformować, że jest to blog FFTH, bo mimo tego, że przestałam płakać i krzyczeć na widok Naszych tokijczyków to i tak zostali w moim serduchu i nigdzie się nie wybierają :D
Zapraszam Was do czytania!
************************



Czy jest źle czy dobrze, okaże się później. Wiem, że trzeba działać, śmiało chwytać życie za grzywę. Wierzcie mi, żałuje się wyłącznie bezczynności, niezdecydowania, wahania. Czynów i decyzji, które często przynoszą smutek i żal, nie żałuje się.
A przynajmniej nie powinno.
Czy ja teraz żałuję, że moje życie potoczyło się tak, a nie inaczej? Chyba nie...
Czułam, że uciekając od mamy czeka mnie lepsze życie. Stałe miejsce zamieszkania, normalna edukacja, grono znajomych, z którymi w każdej chwili można gdzieś wyjść i zaszaleć. Szansa na miłość bez ukrywania się przed aparatami.
Świadomie wybrałam życie z ojcem i jego nową rodziną. Nie w Niemczech, nie gdziekolwiek w Europie, nie w hotelach, tourbusie.
W Nowym Jorku nie znali mnie jako Bian, córkę wizażystki zespołu, do którego wzdycha piękna część Europy, tylko poznali mnie jako Bian, córkę magnata finansowego. I ta opcja bardziej mi odpowiadała. Mogłam bez obawy przed fanatyczkami planować swoją przyszłość.
Poszłam w ślady matki i kończyłam właśnie chyba najlepszą szkołę charakteryzatorską, czekała na mnie praca na najlepszych światowych wybiegach, wytwórniach filmowych, stacjach telewizyjnych. Również towarzystwo było z najwyższej półki – młodzi, piękni, wykształceni i bogaci. Doszło nawet do tego, że jestem zaręczona. Adam...mój Adaś. Złote dziecię Wall Street.
Dopięłam swego.
I dzisiaj, równo pięć lat po tym jak wsiadłam w samolot w pogoni za tym życiem, zastanawiam się czy to rzeczywiście jest TO czego naprawdę chcę.
Czy to jest ten świat, w którym ja jestem sobą i czy będę w nim szczęśliwa?

1 komentarz:

  1. Jakoś nie mogę przestać się uśmiechać po przeczytaniu tego prologu, ale widzę, że czekają na mnie kolejne części. Idę czytać dalej nim stracę swój entuzjazm. :)

    OdpowiedzUsuń